Jeśli się kogoś kocha, to się go kocha,
a gdy nie ma już nic,
co można by mu zaoferować, wciąż daje się miłość.
(George Orwell)
To było w maju ubiegłego roku... Z każdym dniem zaczęło się robić coraz przyjemniej pod względem pogodowym... Słońce świeciło coraz mocniej... Każdy kolejny dzień był cieplejszy od poprzedniego... Dni były coraz dłuższe, wszystkie drzewa i krzewy ozdobne pięknie się zazieleniły, i wiele z nich zakwitło... Nie mogłam już dłużej wytrzymać w domu... Penetrowałam internet... W końcu bardzo pomocne okazały się blogi... Wybór padł na Dolny Śląsk i Kamieniec Ząbkowicki w którym znajduje się jeden z najpiękniejszych pałaców w Polsce, należący do niesamowitej kobiety, Marianny Orańskiej...
W dawnym przypałacowym kościele ewangelickim (Czerwony kościółek) znajduje się kasa biletowa czynna od godziny 9,30 a bilet normalny łączony (pałac + mauzoleum) kosztuje 40 zł... Zwiedzanie pałacu odbywa się tylko z przewodnikiem o pełnej godzinie, od 10,00 - 17,00...
Pałac znajduje się pod szczytem góry Zameczno 284 m n.p.m... Droga wiodła cały czas pod górę przez piękny, zadbany, zabytkowy park pałacowy, który posiada niezaprzeczalne walory przyrodnicze... Teren parku jest unikatowym miejscem nagromadzenia starych drzew, spośród których, ponad sto to zabytki przyrody... Wzdłuż drogi rosły piękne złotokapy pospolite, których długie, gęste grona wyglądały jakby kapały złotem... A ponieważ był maj, kwitły fioletowe bzy a ich intensywny odurzający zapach unosił się w powietrzu... Jednak najbardziej przykuwały moją uwagę kolkwicje chińskie... Oryginalne krzewy o ozdobnych kwiatach... Tysiące urzekających kwiatów pokrywało każdy krzew a delikatny zapach roznosił się wokół... W pewnym momencie zobaczyłam wyłaniające się zza drzew mury i wieżę pałacową... Im bliżej pałacu, barwne i ciekawie zaaranżowane rabaty przykuwały uwagę...
Wysoki parkan, mury, drzewa i krzewy utrudniały sfotografowanie pałacu Marianny Orańskiej... Zdjęcie, które prezentuję pochodzi z Internetu i przedstawia rezydencję księżnej i park pałacowy... Wyłaniający się z morza zieleni i widoczny na wzgórzu pałac prezentuje się naprawdę imponująco...
Marianna Orańska w 1838 roku otrzymała w spadku po matce tereny w okolicy Kamieńca Ząbkowickiego... Kiedy tutaj przyjechała, zakochała się w tych terenach bez pamięci... Czy może to dziwić? przypuszczam, że nie... Kto tutaj był wie jak jest pięknie... Natychmiast zatrudniła jednego z najbardziej utytułowanych pruskich architektów pierwszej połowy XIX wieku, Karla Schinkela i przystąpiła do budowy pałacu...
Wyjątkowa rezydencja Marianny Orańskiej wzbudzała zachwyt... Została otoczona murem, flankowanym okrągłymi wieżyczkami... Pałac posiadał ponad 100 pomieszczeń, dwie ogromne sale, kaplicę, cztery wieże okrągłe, ogrody tarasowe, dwadzieścia siedem fontann... Położony był w rozległym bo 200 ha malowniczym parku...
Spora grupa turystów zebrała się przy bocznym wejściu... W tej części pałacu znajdowała się prawdopodobnie winiarnia... Punktualnie o godzinie 10,00 pojawiła się Pani przewodnik... Prowadziła nas uporządkowanymi korytarzami w przyziemiu, pokonywaliśmy liczne schody i po pewnym czasie zatrzymaliśmy się przy pierwszej wystawie tematycznej na pierwszym piętrze...
Pani przewodnik osoba młoda, o wysokiej kulturze osobistej, ogromnej wiedzy i pasji... Opowiadała bardzo interesująco o historii, architekturze i inicjatorce wyjątkowego pałacu, najpiękniejszej budowli romantycznej na ziemiach polskich... Bez zbędnego przynudzania, podając garść ciekawostek związanych z tym miejscem... Wszyscy słuchali z dużym zainteresowaniem...
Marianna Orańska była wspaniałą kobietą o niezwykłej osobowości... Zapalona kolekcjonerka i mecenas sztuki... Była wyjątkową właścicielką swoich ziem... Osobiście dbała aby się rozwijały i wprowadzała szeroką działalność inwestycyjną, z wykorzystaniem miejscowej siły roboczej... Dzięki jej staraniom powstała cała sieć górskich dróg... Budowała również drogi gospodarcze i dukty... Na terenach nizinnych zakładała szkoły, szpitale, ochronki, stawy rybne, rozwijała gospodarkę leśną... Zbudowała hutę szkła, założyła kamieniołom marmuru... Swoim ogrodnikom poleciła wzdłuż dróg sadzić drzewa owocowe aby tutejsza ludność i dzieci mogły korzystać z owoców...
Obecnie w pałacu jest niewiele oryginałów... Przed wojną wszystko tu kapało złotem... Pałac w tamtym czasie należał do pruskich władców: rodu Hohenzollernów... Marmur królował wszędzie: na balustradach, stropach, schodach, kolumnach...
W 1945 roku do Kamieńca nadciąga Armia Czerwona, która z pałacu wywozi meble, dzieła sztuki... Rok później pałac zostaje podpalony... Celowo... Marmurowe podłogi, kolumny, cegła są bardzo potrzebne do odbudowy Warszawy...W latach pięćdziesiątych następuje dalsza dewastacja...
Obrazy które oglądamy to kopie, jednak naszą uwagę zwraca fortepian... Należał do królewny Marianny Orańskiej... Został przekazany do pałacu przez Państwa Teresę i Zbigniewa Binko...
Pałac jest ogromny... Cały czas znajdujemy się na parterze... Z zachwytem patrzymy na ogromne ostrołukowe okna, ozdobione cegłą klinkierową, przewodniczka prowadzi nas przez potężne krużganki... Pokonujemy kolejne korytarze... Podziwiamy jeden wewnętrznych, arkadowych dziedzińców... Naprawdę jest bardzo piękny... Nawet nie staram się myśleć jak wyglądał w czasach swej świetności... Zachwycamy się ogromnymi, potężnymi bluszczami... Szerokimi, dębowymi schodami wchodzimy na wyższą kondygnację... Przechodzimy odbudowanym łącznikiem pomiędzy komnatami a Salą Balową...
Najbardziej reprezentacyjną salą pałacu była Sala Balowa... Była inspirowana Wielkim Refektarzem w zamku malborskim... Na starych fotografiach możemy zobaczyć jak wtedy wyglądała... Królował neogotycki styl, na ścianach były przepiękne malowidła, ogromne żyrandole, mnóstwo dzieł sztuki, kolumny i przepiękne sklepienie palmowe...
W pewnym momencie ktoś z grupy rzucił nazwisko Włodzimierz Sobiech... Zaskoczyła mnie postawa przewodniczki, do tej pory pełna pasji, zapału, w tym momencie nabrała wody w usta... Nawet w kalendarium historycznym które otrzymuje się przy zakupie biletów nie wspomina się nazwiska tego pana...
Okazuje się, że Pan Sobiech w latach 80-tych, za czasów komuny, na 40 lat wydzierżawił pałac... To była ponoć ruina... Nie było dachu, ani okien, marmurów, podłóg, zdewastowane były wszystkie instalacje, rozpadały się baszty, a na murach rosły samosiejki... To dzięki temu panu pałac nie popadł w całkowitą ruinę... W prace zabezpieczające i odrestaurowywanie pałacu wpompował 15 mln złotych... Dalsze działania Pana Włodzimierza Sobiecha przerwała śmierć w 2010 roku... W 2012 roku pałac przechodzi pod bezpośredni zarząd Gminy Kamieniec Ząbkowicki...
Z Sali Balowej po wyznaczonej trasie wchodzimy na ogromny taras widokowy... Stąd rozpościerają się zapierające dech w piersiach widoki na Sudety i przepiękną panoramę Kamieńca Ząbkowickiego... Nie możemy zbyt blisko podejść do balustrady... Na szczycie skrzydła reprezentacyjnego znajduje się dwudzielny kartusz herbowy... Z lewej strony herb Hohenzollernów, natomiast z prawej - rodziny Oranje-Nassau, czyli herb należący do Marianny Orańskiej...
Widzimy, że na zewnątrz cały czas trwają prace rewitalizujące... Zostanie odbudowanych pięć fontann, basen, dwa źródła, 11-metrowa kolumna zwycięstwa... Te prace pochłoną 15 mln złotych, a uzyskano je z funduszy norweskich...
Opuszczamy taras widokowy... Na moment wchodzimy do zdewastowanej kapicy... Widzimy piękne sklepienie gwiaździsto-palmowe... Mijamy kolejne wystawy tematyczne, kolejne krużganki, pomieszczenia z nielicznymi meblami, ceramiką... Niestety, Pani przewodnik żegna się z nami w skrzydle północno-wschodnim i w tym miejscu opuszczamy pałac... Na zewnątrz również trwają prace restauracyjne... Jakie są moje wrażenia? chociaż wiele wnętrz jest jeszcze w ruinie, to muszę przyznać, że pałac naprawdę jest wspaniały i wygląda imponująco... Mam nadzieję, że z każdym rokiem będzie jeszcze piękniejszy...
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze..
Przesyłam dla wszystkich moc gorących pozdrawiam...