Kończy się burzowy, upalny lipiec... Ulewne deszcze, upały to bardzo trudny czas dla roślin klimatu umiarkowanego a mimo to wspaniale prezentują się... Ogród dosłownie szaleje kwiatami, zapachami, kolorami... W lipcu kwitnie wiele roślin jednorocznych, wieloletnich, cebulowych, krzewów, pnączy i drzew... Wczoraj po burzy gdy dzień miał się ku zachodowi, wyszło słońce... I właśnie wtedy podziwiałam dziesiątki barw letnich kwiatów, które kwitną intensywnie i tym samym dają mi ogromną radość...
I chociaż lipcową pora zaniedbałam swój ogród to swoja urodę pokazują hortensje, powojniki, budleje, powojniki, budleje, róże, groszki, hibiskusy, kalie, lawendy, aksamitki, słoneczniki... Nie sposób w jednym poście pokazać pełni plonowania w warzywniku... Niestety, nadmiar opadów deszczu nie sprzyja papryce i fasolce szparagowej... Na szczęście fasolkę sadzę etapowo, dzisiaj zasadziłam ostatnią partię... Mam nadzieję, że będzie jeszcze dobrze plonować i tym samym w mojej kuchni jej nie zabraknie...
A co słychać u sarnich maluszków? Są już duże, skończyły 2 miesiące i 10 dni... Do Basiu przychodzi "kawaler" wszak zaczęły się sarnie gody... Muszę się przyznać do podglądania go przez lornetkę... I co zauważyłam? on pozoruje walkę z krzewami... Tym samym pozostawia na gałązkach substancję z gruczołu czołowego, która ma odstraszać ewentualnych konkurentów... Wczoraj po burzy, udało mi się tej czwórce zrobić zdjęcia... Małe sarniątka były mokre od deszczu... Przypuszczam, że one nie potrafią jednym, krótkim skurczem skóry zrzucić krople deszczu z karku i całego ciała... Mimo to wyglądały prześlicznie...
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...