Nam, upłynęły w spokoju, radości i w miłej, rodzinnej atmosferze, z dala od gonitwy dnia codziennego... Starałam się, aby były takie, jakie z Braciszkiem zapamiętaliśmy z dzieciństwa... Nie mogło zabraknąć mazurka, pachnącej babki, wędzonej szynki, kiełbasy, zupy chrzanowej, zapachu tartego chrzanu... Nasza, polska Wielkanoc jest niepowtarzalna... Jest niezwykła nie tylko w moim domu ale w wielu polskich domach... Święta Wielkanocne mają bogatą tradycję i zarazem magiczne symbole...
Święta wielkanocne w naszej obyczajowości są niezwykle piękne, bogate, kolorowe, barwne i strojne... W miarę swoich możliwości, staram się przyozdobić nasz dom w wiosenną szatę... Dekoracje nawiązują zarówno do świąt, jak i do wiosny... Pragnę by było radośnie i kolorowo...
W mojej rodzinie Święta Wielkanocne są najważniejszymi świętami w roku... Zawsze spędzamy je rodzinnie, tradycyjnie... Dla nas ten wyjątkowy czas zaczyna się w Wielki Czwartek w pierwszy dzień Triduum Paschalnego...
I chociaż tradycja Świąt Wielkanocnych jest równie stara jak chrześcijaństwo... Niewielu z nas wie, ale i nie stara się poznać skąd się wzięły i co oznaczają symbole, które towarzyszą Wielkanocy... Zawsze muszą być jaja, które odwołują się do początku życia i płodności... Jajo symbolizuje Zmartwychwstanie Chrystusa...
Każdy dar boży w koszyczku symbolizuje coś innego... Sól - to prawda i oczyszczenie, bez niej raczej nie ma życia... "Wy jesteście solą ziemi" - powiedział Jezus o swoich uczniach... Chleb - powstaje z połączenia darów ziemi, stworzonych przez Boga i wysiłku człowieka... Chrystus to Chleb Żywy - daje siebie do spożycia za darmo... Wędliny, symbol zdrowia, dobrobytu, płodności... Ciasto - słodycz Królestwa Niebieskiego, lukrowane pozwala poczuć, jak dobry jest Pan... W czasie prefacji wielkanocnej słyszymy słowa: "On bowiem jest prawdziwym Barankiem, który zgładził grzechy świata..." W wielkanocnym śniadaniu zawsze dzielimy się święconym jajkiem... Zjadamy po plasterku chrzanu, który jest odwołaniem do solidarności z Chrystusem, którego pojono octem i żółcią... Nasze rodzinne, wielkanocne śniadanie upływa w bardzo miłej, spokojnej atmosferze...
Z nazwiskiem Vigeland po raz pierwszy spotkałam się w Muzeum Narodowym - Europeum w Krakowie... Ze wstydem muszę przyznać, że nic mi ono nie mówiło... Rzeźba na którą spojrzałam, od razu przykuła moją uwagę... Przypominała "Pocałunek", który oglądałam w Muzeum Rodina w Paryżu... Po powrocie do domu zaczęłam drążyć temat...
Okazało się, że Gustaw Vigeland był norweskim rzeźbiarzem i uczniem Rodina... Teraz wszystko zrozumiałam... Vigeland przyjaźnił się z Munchem i Przybyszewskim... Urodził się w 1869 roku a zmarł w 1943 roku... Stanisław Przybyszewski rozpropagował twórczość Vigelanda, którego poznał dzięki żonie - Dagny... Była rodaczką wielkiego, norweskiego rzeźbiarza... Przybyszewski po powrocie do kraju, zamieścił w krakowskim "Życiu" dwie reprodukcje fragmentów reliefu "Piekło" Vigelanda... Jak zostały przyjęte przez społeczeństwo? Krakowskie mieszczaństwo było wzburzone i potraktowało to jako obrazę moralności... A skąd "Pocałunek" w polskich zbiorach? To od Vigelanda, Przybyszewski otrzymał rzeźbę... Prawdopodobnie z braku środków finansowych odsprzedał ją Feliksowi Jasieńskiemu "Mangghi"... A ten, w 1920 roku podarował ją krakowskiemu muzeum...
Wiedząc, że będę w Oslo chciałam koniecznie zobaczyć Park Vigelanda... Ma on bardzo przemyślany plan i jest częścią większego parku Frogner usytuowanego na północny zachód od centrum miasta... Projektantem parku jest sam Vigeland... Pogoda tego dnia była fatalna... Lało jak z cebra... Nie miałam wyboru, musiałam tego dnia zobaczyć park, ponieważ w następnym dniu wyjeżdżaliśmy ze stolicy Norwegii...
Pomimo padającego deszczu, przekroczyłam bramy parku! Ktoś kiedyś powiedział, że w deszczu rodzą się marzenia, które rozwijają się jak pąk róży... I to jest prawda... Deszcz powoli przestawał padać... Spacerowałam wśród kwitnących, przepięknych róż i pachnących jaśminów... Będę szczera... Z każdym krokiem coraz bardziej zaskoczyło mnie to miejsce... Oprócz kwitnących roślin, wszędzie ogromne, nagie rzeźby... Po zwiedzeniu parku mogę powiedzieć, że to największy zbiór rzeźb pod gołym niebem, tylko jednego artysty, jaki dane mi było zobaczyć...
W parku zobaczyłam 212 monumentalnych rzeźb, przedstawiających łącznie 600 postaci wykonanych granitu i brązu... Zwieńczeniem kompleksu parkowego jest Monolit... Ludzka wieża Babel... Gigantyczna, granitowa kolumna uformowana z sylwetek nagich ludzi w różnym wieku... Tworzy ją 121 postaci... Gustaw Vigeland w rzeźbach przedstawił ludzi obojga płci... Różne etapy ich życia, ludzkie przemijanie... Postaci są w różnym wieku, w różnych pozach, sytuacjach, nagich, bez żadnych erotycznych podtekstów... Pokazał starców i dzieci... Na jednym z cokołów (poniżej drugie zdjęcie) odnajduję wizerunek nagiego rzeźbiarza i jego młodej kochanki...
Prace nad tym kompleksem parkowym rozpoczęły się w 1907 roku a zakończyły się 40 lat później... Już po śmierci rzeźbiarza... Patrzyłam na ludzkie ciała zastygłe w przedziwnych pozach... Zdawały się być zimne, szare ale wyrzeźbione z wielką precyzją... Czy szokowała mnie nagość przedstawionych postaci? Nie. Może się mylę... Myślę, że artysta tworzący te dzieła pragnął przedstawić dramat życia człowieka od urodzenia po starość i śmierć... Deszcz przestał padać... Niebo się przejaśniło... Mogłam swobodnie podejść, obejść każdą z rzeźb...
Rzeźby w parku od wielu lat wzbudzają mieszane uczucia... Dla Norwegów nagość jest czymś naturalnym ale dla cudzoziemców? Różnie z tym bywa... Dla jednych rzeźby są piękne dla innych straszne... Przypuszczam, że nie ma takich osób, które obojętne są na gigantyczne dzieło sztuki... Na mocy podpisanego kontraktu Vigeland wszystkie swoje dzieła sprezentował miastu, w zamian otrzymywał środki do życia oraz pracownię, która po śmierci została przekształcona w muzeum rzeźbiarza... W muzeum mogłam zobaczyć mniejsze prace Vigelanda, listy, osobisty księgozbiór, rysunki, szkice mniejsze prace Vigelanda...
Przystaję przy najsłynniejszej rzeźbie w parku - Sinnatagen - rozwrzeszczanym, tupiącym nogą chłopczyku... Do tej rzeźby pozował syn artysty... Ponoć dotknięcie rączki chłopczyka przynosi szczęście... Oświetlenie, ogrodzenie, kute bramy, fontanny zaprojektowane są przez artystę... Aż trudno mi uwierzyć, że park i niektóre rzeźby mają ponad 100 lat... Wszystko jest świetnie utrzymane i zadbane... Ten rozległy park, jest udostępniony zwiedzającym przez cały rok, od rana do wieczora...
Róża z parku Vigelanda, dla Wszystkich, którym udało się wytrwać do końca postu...