Tego dnia miałam w planie zwiedzenie Wzgórza Zamkowego... Już od rana zapowiadał się piękny, październikowy dzień... Tuż przy hotelu był przystanek komunikacji miejskiej... Autobusem dojechaliśmy do Széchenyi tér (Placu Szechenyiego)... Mostem Łańcuchowym przeszliśmy na drugą stronę Dunaju... Poszliśmy w stronę Baszty Rybackiej najbardziej romantycznego miejsca na Liście Dziedzictwa UNESCO... Została zbudowana w latach 1890 - 1905 wg planów Frigyesa Schuleka w stylu neogotyckim i neoromańskim, z okazji 1000 lecia powstania państwa Węgier... Gdy patrzę na Basztę to mam wrażenie, że jest to zabytek wiekowy a ona ma tylko trochę ponad sto lat... To wspaniała, biała, fantazyjna budowla... Baszty symbolizują namioty węgierskich przodków... Te siedem wież reprezentują siedem węgierskich plemion osiadłych w Zagłębiu Karpackim w 896 roku... Dlaczego nazwa Baszta Rybacka? otóż w średniowieczu w pobliżu znajdował się targ rybny...Wg legendy rybacy znad Dunaju właśnie w tym miejscu bronili Wzgórza Zamkowego...
Zatrzymuję się na dłuższą chwilę na jednym z tarasów i podziwiam wspaniałe widoki na miasto, na Dunaj, wyspę Małgorzaty, kopułę bazyliki świętego Stefana i na panoramę Pesztu...
W samym środku wzgórza znajduje się
* kościół Macieja *, który jest przykładem neogotyckiego przepychu... To kolejna przepiękna budowla... Jest poświęcona Najświętszej Marii Pannie...
Pomysł ustawienia pomnika konnego Stefana I świętego w pobliżu kościoła, powstał już w 1863 roku... W tym miejscu ustawiono go dopiero w 1906 roku, na 1000 - lecie państwa węgierskiego... Stefan od 997 roku był księciem a od 1001 roku pierwszym królem Węgier... Pochodził z dynastii Arpadów... Jest uważany za właściwego budowniczego organizacji państwowej... To Stefan właśnie przechwycił koronę, przesłaną z Rzymu przez papieża Sylwestra II dla naszego króla Bolesława Chrobrego...
Na Placu Trójcy Świętej znajduje się barokowa kolumna morowa upamiętniająca epidemię dżumy, która dwukrotnie dotknęła mieszkańców Budy... Z polecenia Rady Miejskiej kolumna morowa została wyrzeźbiona w latach 1710 - 1713...
Z Placu Trójcy Świętej niespiesznym krokiem idziemy w kierunku Zamku Królewskiego... To kolejne niezwykłe miejsce, które należy zobaczyć podczas pobytu w stolicy Węgier...
Wzgórze Zamkowe zbudowane jest z margli i wapienia i ma długość około 1500 metrów... Wznosi się ono na wysokość 167 m n.p.m. i 65 metrów nad przepływającym u jego stóp Dunajem...
Idę powoli, rozglądam się i podziwiam urocze uliczki na Starym Mieście... Są tutaj przepiękne gotyckie kamieniczki, przebudowane w końcu XVII wieku w stylu barokowym, a w pierwszej połowie XIX wieku w klasycystycznym... Niemal każda jest zabytkiem, z pięknymi fasadami, portalami wejściowymi, kartuszami... Zachwycają mnie rozmachem architektonicznym... Mijam kilka małych, ukwieconych skwerków z fontannami, rzeźbami...Zaglądam w ciche zaułki Budy, wchodzę w bramy, które kryją bajkowe podwóreczka...
Zamek królewski coraz bliżej... W pewnej chwili mija mnie na wspaniałych koniach, grupa bardzo przystojnych huzarów w dolmanach... Ten piękny, bardzo malowniczy, narodowy strój węgierski wywodzi się z Turcji... Byli ubrani w zielone, obficie haftowane krótkie kurtki (dolmany) na Węgrzech nazywane szamerunkiem... Dodatkowo przez ramię mieli przerzucone pelerynki zwane mentykiem... Piękna zieleń fantastycznie współgrała z ostrą czerwienią obcisłych spodni... Muszę przyznać, że nie tylko na te mundury zwróciłam szczególną uwagę.....
Przechodzę przez Bramę Macieja... Spoglądam na kruka, z pierścieniem w dziobie... Ten ptak jest znakiem wodza węgierskiego Jana Hunyadyego... Jak mówią opowieści jest symbolem Macieja Korwina... Pewna legenda opowiada, że kruk przeniósł pierścień do przyjaciół Macieja i tym samym powiadomił ich o uwięzieniu młodego króla... Współczesny pałac królewski to rozległy kompleks budynków zgrupowanych wokół trzech dziedzińców... Tutejsze monumentalne budynki wzbudzają zachwyt wysokiej klasy barokowymi zdobieniami...
Dawny zamek królewski w Budzie został zbudowany po inwazji mongolskiej w XIII wieku... Jednak od okupacji tureckiej zamek zaczął podupadać... Mocno ucierpiał w czasie oblężenia i odzyskania niepodległości w 1686 roku...Zjednoczona armia chrześcijańska, aby odbić Budę z rąk Turków, obróciła w perzynę i splądrowała doszczętnie zamek w czasie trwającego całe miesiące oblężenia... Dopiero w czasie panowania Marii Teresy pałac został odbudowany w stylu barokowym, i to co obecnie oglądamy, zwiedzamy pochodzi z tamtych czasów...
W zachodnim dziedzińcu zawsze przystaję i podziwiam przepiękną fontannę Macieja... Znajduje się na północnej ścianie dawnej kaplicy pałacu królewskiego... Została zbudowana w 1904 roku i przedstawia króla Macieja Korwina na polowaniu... U jego stóp leży zabity jeleń, są ogary, myśliwi, sokolnik... Po prawej stronie postać niezwykle pięknej dziewczyny, wpatrującej się w króla Macieja... Wg legendy to Iwanka nieszczęśliwie zakochana w myśliwym, którym okazał się król Maciej Korwin...
Jestem na drugim dziedzińcu kompleksu pałacowego... Stąd roztacza się fantastyczny widok na Dunaj, Peszt, parlament, Most Łańcuchowy... Jest też ogromny konny pomnik Eugeniusza Sabaudzkiego, wodza zjednoczonych wojsk chrześcijańskich, które ostatecznie wyzwoliły Węgry spod panowania tureckiego... To jeden z najwybitniejszych dowódców w dziejach świata... Był wodzem armii austriackiej...
Przechodzę przez jedną z najpiękniejszych bram w Budapeszcie... Na cokole swe skrzydła rozpostarło ogromne ptaszysko... To turul, ptak z gatunku orłów, który w swych szponach trzyma miecz...Wg legendy był przodkiem wodzów madziarskich...
Na ten dzień zaplanowaliśmy również odwiedzenie Węgierskiej Galerii Narodowej, gdzie na kilku piętrach zobaczyliśmy bogatą kolekcję obrazów i dzieł sztuki... Powoli opuszczamy Wzgórze Zamkowe, dzień też się kończy... Jesteśmy coraz bardziej głodni, gdzieś w Peszcie zjemy węgierską kolację i czeka nas jeszcze powrót do hotelu...
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...