poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Kończy się sierpień









Lubię sierpniowe pogody,
upały bez żaru lipca,
łagodne wieczorne chłody,
i fiolet na wrzosowiskach.

Astrów zapach w ogródkach,
z tym dawnym, wiejskim urokiem,
i noce co jeszcze zbyt krótkie,
by serce napełnić mrokiem.

W niebo sierpniowych gwiazd
patrzę gotowa na jesień,
lata dopełnia się czas,
ptak złote jabłka niesie.
Spełniają się życzenia,
owoce zaokrąglają,
coś z raju ma w sobie ziemia,
w człowieku budzi się anioł.

Jest sierpień czasem spokoju, 
zwalniają swój rytm zegary, 
nie spieszy się nikomu,
do szkoły czy na wagary.

Nie spieszy się do słoty,
do świerszcza za kominem,
nie spieszy do tęsknoty,
za czasem co przeminie.

(Maciej Świątek)






Dzisiaj  kończy  się  sierpień,  a  wraz  z  nim  również  wakacje... Okres  urlopów  właściwie  też  już  za  nami... Ranki  i  wieczory  coraz  chłodniejsze...  Hmm, każdego dnia słońce świeci nad horyzontem coraz krócej... Zaś nocne mroki stają się coraz dłuższe... 

Ostatni weekend był taki piękny, letni... Chłonęłam wszystko; każdy promyk letniego słońca, zapachy owoców i warzyw, piękne kolory... Nie potrafię się oprzeć i na zdjęciach zatrzymuję czas lata, pachnących pomidorów,  rumianych jabłek, soczystych brzoskwiń, malin, ostrężyn... Z zachwytem patrzę na prześliczne barwy lata i dlatego staram się, naładować baterie na resztę  roku...






Do domu zawitały wrzosy bo jutro już wrzesień... Niesamowite, jak ten czas płynie nieubłaganie... A my, nic nie możemy zrobić, aby go zatrzymać albo cofnąć... A skoro wrzesień,  to już jesień, za to jabłek pełna kieszeń... Tak mówi znane przysłowie... 

Przyznaję,  za jesienią i zimą nie tęsknię... Brakuje mi wtedy słońca i nie lubię zimna... Nie narzekam na pory roku, te muszą trwać... Oczywiście, bardzo lubię gdy wyjdzie słońce i ruda pora roku czaruje kolorami a zimą srebrzy się śnieg i okrywa wszystko wokół... Mało jest takich dni... Podobno szczęśliwi  czasu nie liczą i nie narzekają na pogodę... Podobno. Ale cóż poradzić... Jedynie w tym przypadku lubię marudzić i narzekać... A upały, słońce nigdy mnie nie znudzą... Dają mi wiele energii, radości i wspaniałe samopoczucie... Mogą trwać cały rok.

A przecież słońce już zachodzi,
i nie da się na wędkę złapać,
srebrnym skrzydełkiem muska wodę
ostatnia ważka tego lata.
Nie ma już malin do obiadu,
topnieje cisza niczym wosk,
gdy kropla deszczu nagle spada
na pierwszy wrzos,
na pierwszy wrzos.

(Andrzej Brzeski)

 







piątek, 28 sierpnia 2015

Spacer ulicami Aosty - Włochy

Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

(Jennifer Weiner) 









Aosta położona jest w dolinie w samym sercu masywu alpejskiego... Jest niewielkim ale bardzo urokliwym miasteczkiem usytuowanym  na wysokości 563 m n.p.m. ... Wokół roztacza się wysokogórski krajobraz Valle d'Aosta (Dolina Aosty)... Od południa i od północy nad miastem wznoszą się majestatyczne trzytysięczniki...

Aosta bardzo często nazywana jest alpejskim Rzymem...  Dlaczego takie określenie? w mieście zachowało się dosyć dużo zabytków z okresu rzymskiego... To właśnie one sprawiają, że do miasta przyjeżdża wielu turystów zafascynowanych historią...  Augusta Praetoria to dawna nazwa Aosty...

Założona w 25 r p.n.e. przez pierwszego cesarza rzymskiego Oktawiana Augusta... Wspaniały władca, którego długie i rozsądne rządy przyniosły państwu rzymskiemu stabilizację oraz czas reform... Kiedy Oktawian August doszedł do władzy jego główny program brzmiał PAX, zaś jego alegorią był ołtarz pokoju... Za jego panowania panował pokój, rozwijała się kultura, powstawały nowe miasta m.in. Augusta Praetoria... Okres rzymski był bardzo korzystny dla Aosty...






Aosta to bardzo ładne miasto... Spacerując jej ulicami   niemal wszystko przykuwało moją uwagę... Warto poświęcić kilka godzin na poznanie miasta... Jest tutaj wiele miejsc, które przypominają o czasach świetności... Do dziś zachowały się rzymskie zabytki: amfiteatr, forum, termy, łuk triumfalny, mury miejskie...  W średniowieczu miasto wzbogaciło się o kolegiatę Sant'Orso, pałace, katedrę, kościoły...









Wędrując ulicami Aosty zauważam, że jest doskonale zachowany  układ ulic... Prawdopodobnie niewiele się  zmienił od ponad 2000 lat... Jedno z czterech wejść do miasta,  Porta Praetoria to najpiękniejszy pomnik architektury rzymskiej... Bardzo łatwo dotarłam do wszystkich najważniejszych zabytków... W wielu miejscach ustawiono tablice informacyjne...









Cieszę się, że  poznałam tutejsze  rzymskie zabytki i tętniące życiem miasto z licznymi placami, kawiarniami, restauracjami... Atrakcyjność Aosty przyciąga tłumy turystów, których  spotyka się na centralnej Via Porta Praetoria... Na szczęście, boczne uliczki świecą pustkami...








Zgłodnieliśmy, idziemy coś zjeść... W restauracjach specjały z dziczyzny; steki z sarny, daniela, polędwiczki z jelenia...  Ukradkiem zerkam na sąsiedni stolik... Pięknie podane ale nie dla nas to  jedzenie... Oboje nie jemy dziczyzny... Wybieram pizzę a Eryk pastę... W Italii prawdziwa włoska pizza jest cieniutka, chrupka, nie wchłaniająca sosu i rozpływa się w ustach... Pyszności nad pysznościami...












Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...