sobota, 27 lipca 2013

Biały kasztel w Szymbarku...










                     



Trzymaj się z daleka od ludzi, którzy tłamszą twoje marzenia.
Mali ludzie zawsze to robią.
Jednak naprawdę wielcy sprawiają, 
że ty także możesz stać się wielkim... 

(Mark Twain)







Beskid Niski zauroczy każdego miłośnika górskich wędrówek... Jest wyjątkowy... Ma on tajemniczą moc, która nakazała mi wracać tutaj kolejny raz... Miejsce magiczne,  niezwykłe... 

Poznałam ociupinkę świata i to co napiszę jest prawdą... Uważam, że Beskid Niski to jeden z najpiękniejszych zakątków jakie widziałam... Bramą wiodącą do niego są Gorlice... O tym zadbanym i niezwykle urokliwym miejscu napiszę w oddzielnym poście... Największą zaletą tych terenów jest brak... towarzystwa innych turystów. Ich brak, w obecnych czasach to bardzo rzadkie zjawisko...

Pomyślicie a cóż takiego niezwykłego kryje się w tej krainie? a jest i to bardzo wiele...Widoki, nieskażona przyroda, czyste powietrze,  zieleń... Właściwie morze zieleni... I legenda tej ziemi, tragiczna i krwawa... Tutaj każdy metr ma swoją historię...

Teren jest  pagórkowaty a więc łatwy i przyjazny dla każdego...  Z gór spływają krystaliczne potoki a soczysto-zielone łąki są tak ukwiecone i bogate w zioła, że dostałam z wrażenia zawrotu głowy... Woń mięty, lebiodki (oregano), macierzanki, rumianku unosił się wszędzie... Moje oczy wychodziły z orbit gdy zobaczyłam łany kwitnących rudbekii, bodziszka, chabrów, niezapominajek... Co chwile wydawałam z siebie wszystkie stosowne ochy, achy... Mój Eryk jakoś to cierpliwie znosił... W pewnej chwili a było to w Szymbarku ucichłam bo wśród drzew zobaczyłam nieznaną mi w formie budowlę...









Kasztel, to słowo było mi znane... Budowli tego typu niestety nigdy nie widziałam... Musiałam go zobaczyć... Stał majestatycznie na południowym skraju skarpy, która opadała do doliny rzeki Ropy... W północnej części terenu rosły okazałe drzewa wśród których ustawiono wiele bardzo oryginalnych rzeźb... Były bardzo ciekawe... Jak się później okazało, są to prace uczniów ze Szkół Plastycznych w Zakopanem... A temat wystawy: Postaci Renesansu... Doskonale pasujące do renesansowej budowli...

Nie byłabym sobą gdybym nie zeszła po dosyć stromej skarpie na sam dół... Chciałam zobaczyć jak kasztel wygląda od strony południowej...  Patrzyłam  zachwycona. Przed sobą widziałam prawdziwą perełkę polskiej architektury epoki odrodzenia... Zbudowano ją na planie prostokąta... Do czterech rogów głównej bryły budowli dostawiono masywne, kwadratowe wieże alkierzowe... Nie trudno odgadnąć, że architektura stylem nawiązuje do wzorów włoskich. Od strony wschodniej założono ogród w stylu francuskim... Kasztel ma trzy kondygnacje... Zwieńczony jest arkadową attyką... Pod attyką jest pas dekoracyjny sgraffito... Zaciekawiły mnie oryginalne okienka...Duże okna mają kamienne obramowania. Budowla jest otynkowana i wymalowana na biało... Świetnie się prezentuje.











Ciężkie, metalowe drzwi z herbem "Gryf" zapraszają do środka... Dawna sień robi wrażenie... Jest urządzona bardzo nowocześnie i elegancko ponieważ kasztel służy jako Ośrodek Konferencyjno-Wystawienniczy... Wewnątrz pomieszczeń jest niewiele... Na parterze są dwa pomieszczenia... Jedno, obecnie używane do celów służbowych a w drugim znajdują się liczne eksponaty, meble, obrazy, pamiątki rodowe... Do dzisiaj przetrwały oryginalne elementy m.in. kamienne obramowania drzwi, fragmenty kominków...







Na piętrze jest duża sala reprezentacyjna, konferencyjna obok niej mniejsza. W alkierzach są cztery małe izdebki. W dwóch możemy podziwiać oryginalne malowidła ścienne... Kasztel wyposażony jest w system strzelnic...








W piwnicy są dwie sale o kolebkowym sklepieniu... W jednej z nich jest urządzona niewielka wystawa...Kasztel pełnił funkcję reprezentacyjną, mieszkalną i obronną... Po kasztelu oprowadzała nas bardzo miła i sympatyczna Pani przewodnik... Czuliśmy się  bardzo ważnymi gośćmi w tej renesansowej budowli... Zachęcam każdego do odwiedzenia Szymbarku... Obronna siedziba możnego rodu Gładyszów powstała w XV wieku... Po generalnej odbudowie robi ogromne wrażenie...













Pewnym osobom pragnę wyjaśnić:  podróżuję również po Polsce... Kocham swój kraj... Proszę nie obrażajcie mnie, obwiniajcie, że piszę wyłącznie o innych krajach...  To jest mój blog, nikogo nie obrażam i  mogę tu robić co chcę... Nieprzyjemne komentarze sukcesywnie usuwam ...





czwartek, 25 lipca 2013

Mekka zakochanych...




           
                        

Werona uchodzi za Mekkę wszystkich zakochanych... Jest fascynującym miejscem o niepowtarzalnej, romantycznej atmosferze... Toż to grzech, być we Włoszech i nie zobaczyć tego sławnego miasta... Żyli tu podobno Romeo i Julia... Dzięki geniuszowi Szekspira stali się najsłynniejszą parą kochanków na świecie... 

Miasto  jest tłumnie oblegane przez turystów z całego świata... Nigdy nawet nie pomyślałam, że dotarcie do Via Capello przy której wznosi się Casa di Giulietta będzie  nie lada wyczynem... Cały czas płynąca rzeka ludzi... Przed domem Julii gromadzą się tłumy... Przyznaję, nie jest to nic przyjemnego, kiedy tłum cię unosi... Starałam się patrzeć w górę bo tam można było zobaczyć ciekawe malowidła, okna lub ukwiecone...balkony.




Nie wiadomo ile jest prawdy w podaniu o miłości Romea i Juli... Szekspir przecież nigdy nie był w Weronie... A zresztą, czy to jest aż takie ważne? Na pewno u schyłku średniowiecza w Weronie opowiadano dzieje pary nastoletnich kochanków ze zwaśnionych rodów... Wchodząc w bramę podwórza zobaczyłam mrowie ludzi... Zastanawiałam się iść dalej czy wracać...  Zwyciężyła ciekawość poznania tego legendarnego miejsca...



Żadna  przyjemność robić zdjęcia tłumowi... Ach, gdybym chociaż miała szczudła... Górowałabym nad tym ludzkim mrowiem...  Zastanawiałam się jakiego sposobu użyć by dopchać się, tak dopchać się do posągu Julii? Niemal każdy pragnie zrobić sobie zdjęcie... Przy posągu jest po kilka obcych sobie ludzi... To dla nich nie ma żadnego znaczenia... Najważniejsze mieć zdjęcie...




Czy  faktycznie jest to autentyczny dom Julii ? Na pewno mógł być... Budowla pochodzi bowiem z XIII wieku... Należała do ludzi bardzo zamożnych i co ciekawe ma... balkon.  Aby na niego wejść, należy uiścić opłatę i ustawić się długiej i gęstej kolejce...


Wielu pragnie się na nim sfotografować i spojrzeć w dół z miejsca, z którego Julia wypatrywała kochanka...  Wolę z dołu  popatrzeć na sławny balkon... Zrobiłam kilkanaście zdjęć... Tylko jedno jest bez "Julii".



Na podwórzu pod  balkonem stoi brązowy posąg Julii dłuta Nereo Costantiniego... Rzeźba jest oblegana... Tutaj już nie miałam szczęścia aby zobaczyć samotną  Julię... Prawie wszyscy robią z nią zdjęcia... Ja już nie musiałam tego czynić...  Kto dotknie jej prawej piersi, przyniesie mu to szczęście.. Której dotknąć? Lewej, prawej ? Właściwie to prawie nikt nie zwraca na to uwagi... W tym wszystkim najważniejsze jest, że kto nie zaznał miłości gdy tylko dotknie na pewno zakocha się do szaleństwa... Jest jednak pewne ale... Nie wiadomo tylko, czy szczęśliwie... Od wielu lat, ta część posągu jest głaskana... Jest tak wypolerowana, że świeci się już z daleka...





To miłe, że jest w nas tyle romantyzmu... Tysiące turystów, m.in. i ja pragną zobaczyć miejsce, gdzie miłość okazała się silniejsza od śmierci i zapomnienia... Faktycznie rodziny Capuletti i Montecchi  mieszkały w Weronie... Włoch Luigi da Porto napisał opowieść o kochankach. I ona to właśnie trafiła w ręce Szekspira... Mistrz opowiedział tę miłosną historię w sztuce. Napisał ją tak wzruszająco, że od czterech wieków kolejne i kolejne pokolenia widzów ronią łzy, gdy spektakl dobiega tragicznego finału... Ja już nie jestem zaskoczona i zdziwiona, że do Werony ciągną tłumy zakochanych z całego świata... To miejsce dla wielu jest magiczne...




Mimo zakazu konserwatorów zabytków, do ścian domu Julii,  przyczepiane są liściki z miłosnymi wyznaniami...  Można je przypinać jedynie w korytarzu... Ponieważ dom coraz bardziej niszczeje, władze miasta zakazały całkowitego pisania na murach... Za  złamanie zakazu, grozi mandat 500 euro... Teraz symbolem miłości stały się kłódki w większości w kolorze czerwonym i różowym... Kłódki są różnej wielkości... To one przykuwają uwagę... Każda ma inicjały...lub krótkie wyznanie miłości.

Żegnam się z miejscem kojarzonym z parą romantycznych kochanków... Zadaję sobie pytanie czy warto było? Ja uważam, że zawsze jest warto poznać coś nowego... A teraz sięgnę po książkę i zaczytam się w losach sławnych bohaterów...


    Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze.
    Przepraszam, że pozostały bez odpowiedzi.
    Pozostawiam serdeczne pozdrowienia.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...