sobota, 31 sierpnia 2013

Nieuchronne nadchodzi...jesień.



                         

Jeszcze nie odchodź

Jeszcze nie odchodź, bo we wrzosach
śpią wszystkie moje tęskne wiersze,
na polnych miedzach nawłoć złota
podaje rymy zwiewnym szeptem.

Niech jeszcze kos rozśpiewa świty,
a ciepły wiatr poplącze włosy.
Pozwól miętowy zapach schwycić,
gdy nad strumieniem się unosi.

Słońcem mi wersy opromieniaj,
igraj z ważkami nad potokiem
i nie mów jeszcze do widzenia;
nie odchodź lato złotookie....   
    
(Ewa Pilipczuk)




Na  początku, zamieściłam przepiękny wiersz "Jeszcze nie odchodź"... To on zainspirował mnie do napisania tego postu... Po trzech zwariowanych i pracowitych dniach przyszła wymarzona sobota... To dzięki spokojnej, relaksującej nocy, wstałam  rześka i wypoczęta... Kiedy rano otworzyłam drzwi i wyszłam do ogrodu, poczułam ją... Zimny powiew chłodu otulił moją postać... Nie miałam żadnej wątpliwości, to zwiastun zbliżającej się jesieni...

Poszłam na łąkę przy Małym Lasku... Tonęła w żółtych kwiatach nawłoci... I chociaż jest bardzo piękna i wygląda o tej porze  niczym królowa łąk i ugorów, to rozrasta i rozplenia się bardzo szybko... Z każdym rokiem wypiera coraz bardziej inne gatunki roślin... Urwałam kilka gałązek... Zauważyłam, że tu i ówdzie zakwitły słoneczniki szorstkie... Lubię je, to takie miniaturki słoneczników...





Dzień zapowiada się pięknie... Świeci słońce, niebo jest błękitne... Promienie słońca tańczą w gałęziach drzew... Złocą jabłka i grusze... Rajskie jabłuszka lada dzień będą dobre na przetwory... Winogrona nabierają kolorów... Spacerując, widzę jednak nieuchronne zbliżającą się jesień... Zakwitły wrzosy, dzikie i szlachetne zimowity... Wśród kwiatów nawłoci zwabione zapachem, uwijają się pszczoły, trzmiele i motyle... Czyżby i one wyczuwały Panią Jesień?





Tarta z malinami to moja słabość... Podobnie ciasto z czekoladą i malinami... Dobrze, że te pyszne owoce są na wyciągnięcie ręki... Kiedy mam tylko ochotę biorę garnuszek i zrywam ich słuszną porcję... Lubię ogród o tej porze roku... Obdarza nas niezliczonymi darami... Chciałam głośno krzyknąć: lato nie odchodź jeszcze... Zostań na dłużej...  Nie zrobiłam tego bo z uwagą przypatrywał mi się mały ptaszek i nie chciałam go przepłoszyć...




Gorąco dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Witam nowe osoby odwiedzające mój blog...

Pragnę przeprosić osoby, które prowadzą blogi w Google+. Z wielką przyjemnością czytam Wasze posty... Niestety, nie zostawiam komentarzy, ponieważ nie jestem zarejestrowana w Google+ Zastanawiam się czy nie ma takiej opcji, aby normalni blogowicze mogli umieszczać u Was komentarze?


Wybaczcie mi, że ostatnio rzadko bywam na Waszych blogach...
Byłam bardzo, bardzo zajęta...
Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni...
Życzę miłego weekendu...
Serdecznie pozdrawiam...


środa, 28 sierpnia 2013

Kościół gotycki w Jindrichuv Hradec...






                   




Gdy wyjeżdżasz na urlop,
rób to ze spokojem.
Nie szukaj urlopowego raju zbyt daleko.
Nigdzie raju nie znajdziesz,
jeśli nie nosisz go w sercu...  

Phil Bosmans


W "Czeskiej Kanadzie", regionie jezior, stawów, rzek i strumieni położony jest Jindrichuv Hradec... Miasto, w którym znajdują się unikatowe zabytki, przepiękne domy kupieckie o różnobarwnych fasadach, rozległy kompleks zamkowy, i kilka kościołów... Jednym z nich jest gotycki kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny... 

Bazylika góruje nad ratuszem i kamieniczkami mieszczańskimi... Wąskimi uliczkami, które przez wieki oddychały przyjemną atmosferą królestwa, docieram do romantycznych zakątków...  Pewnie już wiecie,  że fascynują mnie katedry i kościoły gotyckie...  Jestem przy jednym z nich... Jego elewacja jest otynkowana i pomalowana na biało...  Jej ogrom i strzelistość od razu rzuca się w oczy... Trudno robić zdjęcia, ponieważ w jego bliskości pobudowano  domy...  Kościół pochodzi z 1370 roku... Został zbudowany dla mistrza Zakonu Krzyżackiego, Urlicha III z Hradca...

Kościół  orientowany tzn. prezbiterium skierowane jest na wschód w kierunku Jerozolimy i Grobu Pańskiego... Jest to świątynia trójnawowa... W ołtarzu głównym obraz Wniebowzięcia N.M.P. 




Nawy oddzielają wysmukłe kolumny, które podtrzymują sklepienie  łukowo-krzyżowe... Świątynia w 1801 roku została zniszczona przez pożar... Jej mury mają około 1 metra grubości... Wnętrze jest jasne, świetliste i dominuje w nim renesans...






Niepozorny pas bruku nie wróży nic ciekawego... A jednak... W pobliżu Placu Pokoju, tuż przy północnej ścianie kościoła przechodzi 15° południk długości geograficznej na wschód od Greenwich... Jest to spora atrakcja tego miasta...  Południk można zdefiniować jako wyimaginowaną linię wokół kuli ziemskiej przecinającej dwa bieguny i dwa razy prostopadłą do równika, więc musi dokładnie przebiegać w kierunku północ południe...







Nad miastem góruje kwadratowa wieża... Jej wysokość to 68 metrów... Jej skromny portal znajduje się od strony północnej i pochodzi z 1300 roku... Pożar w 1801 roku zniszczył  więźby dachowe... Na wieżę prowadzi 153  bardzo wąskich, stromych schodów ślimakowych... Po ich pokonaniu, jestem na galerii widokowej... To co widzę, zapiera dech w piersiach... Jakaż ogromna różnorodność krajobrazów... Zachwycające, niezapomniane widoki na Stare Miasto, na jezioro Vaigar, kościoły i kompleks zamkowy... Patrząc z góry oczarowało mnie to zabytkowe i bardzo piękne miasto o długiej i  ciekawej historii... Cieszę się, że nie mam lęku wysokości, bo dzięki temu mogłam to piękno na własne oczy zobaczyć...







   Dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
   Witam nowe osoby odwiedzające mój blog...
   Serdecznie pozdrawiam...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...