niedziela, 29 września 2019

Kościół drewniany p.w. świętego Joachima w Skawinkach







Bez względu na to ile popełniasz błędów, albo jak wolno idą postępy,
i tak jesteś przed tymi, którzy nie próbują wcale!

(Tom Robbins)


Lubię architekturę drewnianą ponieważ niezmiennie zachwyca swoim wyjątkowym urokiem...  Zachowane budowle z dawnych wieków zawsze budzą mój podziw gdyż są niemym świadkiem historii i cennym elementem dziedzictwa stanowiącym źródło do poznania kultury danego regionu...  Kiedyś były nieodłącznym elementem polskiego krajobrazu teraz z każdym rokiem jest ich coraz mniej...

Odwiedzając Lanckoronę postanowiłam pojechać do pobliskich Skawinek w których znajduje się  kościółek  drewniany p.w. świętego Joachima... Byłam tutaj kilka lat temu... Tym razem chciałam odświeżyć swoje wspomnienia... Skawinki, wieś królewska... Otrzymała przywilej lokacyjny od króla Kazimierza Wielkiego w 1359 roku, który nadawał jej uprawnienia wsi królewskiej...

Nazwa wsi wywodzi się od rzeki Skawinka, która ma tutaj swoje źródła, a uchodzi do Wisły  koło miasta Skawina... Od początku istnienia aż do I rozbioru Polski Skawinki były królewszczyzną...

Skawinki są położone w malowniczym, podbeskidzkim krajobrazie u wschodnich podnóży góry Chełm, której wysokość to 603 m n.p.m.... Zatrzymujemy się przy głównej drodze  ciągnącej się wzdłuż miejscowości... Idziemy kilka metrów w górę i nad naszymi głowami widzimy szczyt kościoła... Wiemy, że wyeksponowany jest na górce, której zbocze obecnie porośnięte jest niskimi krzewami iglastymi i liściastymi m.im. kosodrzewiną, jałowcem płożącym, irgą poziomą, różą pomarszczoną... Zbocze wygląda uroczo, powoli ubiera się w barwy jesienne...








Jestem zachwycona widokiem zewnętrznym kościoła... Moim oczom ukazało się prawdziwe piękno zaklęte w drewnie... Od razu zauważam dokonane prace konserwatorskie, dzięki którym  kościołowi przywrócono dawny blask... Teraz zrębowe ściany mają jasną barwę i ma się wrażenie, że został wzniesiony całkiem niedawno...  


Obecny kościół w Skawinkach do 1956 roku był własnością parafii w Przytkowicach... Trudno określić dokładny jego wiek... Przyjmuje się, że pochodzi z przełomu XV i XVI wieku... Przypuszcza się, że jego dzieje są bardzo burzliwe podobnie jak nasza polska historia... Swą obecną architekturą przypomina  sakralne budownictwo późnobarokowe...






Zbudowany jest na planie regularnego krzyża greckiego ze ściętymi kantami międzyramiennymi... Swoją urodą zachwyca siodełkowy dach pokryty gontem... Na środku dachu znajduje się ośmioboczna wieżyczka  z barokową  kopułką, wewnątrz której znajduje się sygnaturka... Od południa wieża połączona jest kruchtą, od strony zachodniej przy prezbiterium znajduje się zakrystia... Świątynia jest jednonawowa, z prezbiterium we wschodnim ramieniu krzyża... W ołtarzu głównym obraz Świętej Rodziny, po bokach figury św.Augustyna i św.Hieronima...







W ołtarzach bocznych obrazy: Serce Pana Jezusa i Matki Boskiej Częstochowskiej...  Wewnątrz świątyni znajdują się cztery pary słupów podtrzymujących strop... Moja uwagę przykuła barokowa, kamienna chrzcielnica oraz Grupa Ukrzyżowania na belce tęczowej...

Warto odwiedzać kościoły drewniane gdyż są pełne uroku a ich wnętrza posiadają atmosferę sprzyjającą zadumie i pokorze przed tym co dawne i piękne... Najlepszą zachętą do ich poznania są słowa Stanisława Wyspiańskiego:  "Tak szybko nikną z naszego pejzażu, gdyż płoną i płoną rok w rok"


Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Życzę pięknego, udanego jesiennego tygodnia...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...


poniedziałek, 23 września 2019

To już jesień...





To już jesień... fioletowieją wrzosy
i poranna mgła popielem się ściele...
To już jesień... rudzieją maślaki pod drzewami
i dawno ucichły radosne ptaków trele...

To już jesień... czerwienieje dzikie wino,
opustoszały plaże i wypalają się ogniska...
Królowa jesień opanowała świat
sprawiając, że czar lata powoli pryska...

Pani jesień - kobieta bałamutna,
a czasem humorzasta czarownica -
uwodzi makijażem złota i czerwieni
i od lat poetów i malarzy zachwyca...

Gdy ma gorszy dzień - płacze deszczem,
gdy jest szczęśliwa - tańczy z wiatrem swój szalony taniec...
Rozrzucając różnobarwne liście woła:
Patrz, ja odejdę, a garść kasztanów na pamiątkę ci zostanie...

Więc nie narzekaj, że jest ponuro i smutno,
że myślisz o przemijaniu, gdy tylko nastaje noc...
Przecież dobrze odpocząć w domowym zaciszu,
mając kubek gorącej herbaty, bliską dłoń i cieplutki koc...

(Barbara Leszczyńska)







Astronomiczna jesień rozpoczęła się w Polsce niewielkim zachmurzeniem i przyjemną, słoneczną pogodą... Zaczyna się w momencie równonocy jesiennej, czyli w chwili przecięcia przez Słońce równika niebieskiego w trakcie jego pozornej wędrówki z półkuli północnej na półkulę południową... W ciągu roku przekracza go tylko dwa razy: w punkcie Barana, wiosną i punkcie Wagi, jesienią...










Za nami długie, piękne słoneczne, suche i gorące lato... Dla mnie mogłoby trwać w nieskończoność... Żałuję, że już się  pożegnało, a przed nami ziąb, słota i przygnębienie... Nie lubię jesieni i po upalnym lecie, nie jest przeze mnie porą wyczekiwaną... Skracanie się dnia potrwa przez 3 miesiące aż do pierwszego dnia astronomicznej zimy... Dni więc będziemy mieć  coraz krótsze, a noce dłuższe... Jesienią jednak warto spojrzeć w niebo bowiem można wypatrzeć jesienne gwiazdozbiory np. Andromedy czy Perseusza, których nazwy nawiązują do mitologi greckiej... Jednak są miłośnicy jesieni -

co lubią kasztany,
i spacery po liściastych  dywanach, 
od deszczu noszą parasole i kalosze,
ich twarz jest zawsze zadumania...

Miłośnicy jesieni - otuleni babim latem
grzeją się na parkowych ławeczkach,
piszą ckliwie wiersze o miłości romantycznej,
tuląc smutki w zapłakanych chusteczkach...

Miłośnicy jesieni lubią nawet deszczowy listopad,
gdy zamglony świat nostalgiczną nutą się mieni...
Zawsze mają kogoś bliskiego, koc, kominek i herbatę...
Wiem to, bo jestem miłośniczką jesieni...

(Barbara Leszczyńska)







Na blogach  całe mnóstwo postów uwielbiające jesień za: deszcz bębniący o szyby, szare dni, za długie wieczory z książką, gorącą herbatę...  

Za czerwień, za złoto,
za szeleszczące pod stopami liście,
za grzyby, babie lato,
i za pajęczyny skrzące się srebrzyście...

Za wrzosy, za długie spacery,
z których wracam z rumieńcami na twarzy,
za gorącą malinową herbatę,
i za to, że tylko wtedy tak naprawdę mogę marzyć...

Za kasztany, za orzechy,
za jabłka, za słodkie winogrona,
i za niepowtarzalny zapach ogniska,
za korale z jarzębiny i za czar,
który nawet w listopadzie nie pryska...

Za nostalgię, za paletę brązów i czerwieni,
i za to, że nie próbujesz mnie
ani odmłodzić, ani odmienić...
Za to właśnie Cię kocham siostro...
moja siostro - jesieni.

(Barbara Leszczyńska)








Zawsze gdy wracam do domu, zatrzymuję się na chwilę przed  kapliczką z Jezusem Frasobliwym... Jego zatroskana, zadumana twarz, która teraz oplata dzikie wino,  zapewne mi w tej zadumie i refleksji nad sensem życia pomoże...  Dni mijają tak szybko... Dziś zaczynamy kolejny, nowy tydzień... Za jesienią nie przepadam, jednak czekam na wspaniałe jesienne barwy drzew, na  pojawiające  się złoto, przytłumioną zieleń i czerwień... W ogrodzie dla ptaków dojrzało dzikie wino, kwitną marcinki, róże, jest jeszcze  zielono... Werbenę patagońską, bylinę o pięknych i bardzo efektownych fioletowych, miododajnych, pachnących  kwiatach zebranych w gęste baldaszki opanowały motyle - rusałka osetnik i inne pożyteczne owady... Każdego roku obiecuję sobie, że tym razem  polubię jesień... Może...







Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Życzę udanego, słonecznego jesiennego tygodnia...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...