czwartek, 18 stycznia 2024

Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim

 








Jeśli się kogoś kocha, to się go kocha,

a gdy nie ma już nic,

co można  by mu zaoferować, wciąż daje się miłość.

(George Orwell)









To było w maju ubiegłego roku... Z każdym dniem zaczęło się robić  coraz przyjemniej pod względem pogodowym... Słońce świeciło coraz mocniej... Każdy kolejny dzień był cieplejszy od poprzedniego... Dni były coraz dłuższe, wszystkie drzewa i krzewy ozdobne pięknie się zazieleniły, i  wiele z nich zakwitło...  Nie mogłam już dłużej wytrzymać w domu... Penetrowałam internet... W końcu bardzo pomocne okazały się blogi... Wybór padł na Dolny Śląsk i Kamieniec Ząbkowicki w którym znajduje się jeden z najpiękniejszych pałaców w Polsce, należący do niesamowitej kobiety, Marianny Orańskiej...

W dawnym przypałacowym kościele ewangelickim (Czerwony kościółek) znajduje się kasa biletowa czynna od godziny 9,30 a bilet normalny łączony (pałac + mauzoleum) kosztuje 40 zł...  Zwiedzanie pałacu odbywa się tylko z przewodnikiem o pełnej godzinie, od 10,00 - 17,00... 

Pałac znajduje się pod szczytem góry Zameczno 284 m n.p.m... Droga wiodła cały czas pod górę przez piękny, zadbany, zabytkowy park pałacowy, który posiada niezaprzeczalne walory przyrodnicze... Teren parku jest unikatowym miejscem nagromadzenia starych drzew, spośród których, ponad sto to zabytki przyrody... Wzdłuż drogi rosły  piękne złotokapy pospolite, których długie, gęste grona wyglądały jakby  kapały złotem... A ponieważ był maj, kwitły fioletowe bzy  a ich intensywny  odurzający zapach unosił się w powietrzu... Jednak najbardziej przykuwały moją uwagę kolkwicje chińskie... Oryginalne krzewy o ozdobnych kwiatach... Tysiące urzekających kwiatów pokrywało każdy krzew a delikatny zapach roznosił się wokół... W pewnym momencie zobaczyłam wyłaniające się zza drzew mury i wieżę pałacową... Im bliżej pałacu, barwne i ciekawie zaaranżowane rabaty przykuwały uwagę...


* Źródło zdjęcia *

Wysoki parkan, mury, drzewa i krzewy utrudniały sfotografowanie pałacu Marianny Orańskiej... Zdjęcie, które prezentuję pochodzi z Internetu i przedstawia rezydencję księżnej i park pałacowy... Wyłaniający się  z morza zieleni i widoczny na wzgórzu pałac prezentuje się naprawdę imponująco...

Marianna Orańska w 1838 roku otrzymała w spadku po matce tereny w okolicy Kamieńca Ząbkowickiego... Kiedy tutaj przyjechała, zakochała się w tych terenach bez pamięci... Czy może to dziwić? przypuszczam, że nie... Kto tutaj był wie jak jest pięknie... Natychmiast zatrudniła jednego z najbardziej utytułowanych pruskich architektów pierwszej połowy XIX wieku, Karla Schinkela i przystąpiła do budowy pałacu...

Wyjątkowa rezydencja Marianny Orańskiej  wzbudzała zachwyt... Została otoczona murem, flankowanym okrągłymi wieżyczkami... Pałac posiadał ponad 100 pomieszczeń, dwie ogromne sale, kaplicę, cztery wieże okrągłe, ogrody tarasowe, dwadzieścia siedem fontann... Położony był w rozległym bo 200 ha malowniczym  parku... 








Spora grupa turystów zebrała się przy bocznym wejściu... W tej części pałacu znajdowała się  prawdopodobnie winiarnia... Punktualnie o godzinie 10,00 pojawiła się Pani przewodnik... Prowadziła nas uporządkowanymi korytarzami w przyziemiu, pokonywaliśmy liczne schody i po pewnym czasie zatrzymaliśmy się   przy pierwszej wystawie tematycznej na pierwszym piętrze...

Pani przewodnik osoba młoda, o wysokiej kulturze osobistej, ogromnej wiedzy i pasji... Opowiadała bardzo interesująco o historii, architekturze i inicjatorce wyjątkowego pałacu, najpiękniejszej budowli romantycznej na ziemiach polskich... Bez zbędnego przynudzania, podając garść ciekawostek związanych z tym miejscem... Wszyscy słuchali z dużym zainteresowaniem...









Kim była Marianna Orańska?
Właściwie Wilhelmina Frederika Louise Charlotte Marianne von Nassau-Oranien, tak brzmiało jej pełne imię i rodowe nazwisko... Była córką pierwszego króla Niderlandów, Wilhelma i Wilhelminy Fryderyki Luizy, córki króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II...

Skomplikowane, życiowe losy tej wybitnej postaci żyjącej w XIX wieku zawiodły ją na Dolny Śląsk... Wspaniale opisała je Gabriela Anna Kańtor w swojej książce Trzecia Miłość Marianny Orańskiej...


Urodziła się 9 maja  1810 roku w Berlinie a zmarła 29 maja 1883 roku w Erbach w Nadrenii... Była jedną z najbardziej niekonwencjonalnych postaci XIX wieku... Mając osiemnaście lat zaręczyła się z wygnanym księciem szwedzkim Gustawem Wazą, w którym była bardzo zakochana, ale do ślubu jednak nie doszło... 

Mariannę wydano za bliskiego krewnego, czyli rok starszego brata ciotecznego, Albrechta Pruskiego... Ślub odbył się w 1830 roku... Z tego związku urodziła się piątka dzieci, ale dwoje umarło... Nie było to udane małżeństwo... Albrecht nagminnie zdradzał Mariannę, o czym informowali różni "życzliwi", sama zresztą widziała dobrze co się dzieje... 

W 1845 roku porzuciła męża... To był skandal światowy... Przeniosła się do Voorburga w Holandii i żyła tam w otwartym związku ze swym masztalerzem  Johannesem van Rossumem... Zabroniono jej kontaktów z dziećmi... Właściwie to została wygnana z Królestwa Prus... Była szykanowana i zaszczuwana, jednak pozostała wierna swej miłości...

Z Johannesem miała syna Jana Wilhelma, niestety w wieku 12 lat chłopiec zmarł na szkarlatynę... Marianna i van Rossum nigdy się nie pobrali, lecz po prostu mieszkali razem przez 25 lat... Johannes zmarł w 1873 roku mając  63 lata... Nie został pochowany w krypcie w kościele w Erbach razem ze swoim synem lecz na  cmentarzu publicznym... Marianna nakazała w swoim testamencie aby i ją pochowano w prostej, dębowej trumnie obok swojego partnera... Na wykonawcę swojej ostatniej woli wyznaczyła swojego syna, księcia pruskiego Alberta... Marianna przeżyła swojego partnera o dziesięć lat i zmarła w 1883 roku, dwadzieścia dni po swoich 73. urodzinach...  






W pałacu jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia i potrzebne są na to ogromne środki finansowe... Droga do jego całkowitej odbudowy jest dosyć  daleka... Prawdopodobnie potrzebnie jest około 250 mln złotych, a zakończenie prac ma  nastąpić w 2030 roku... Czy tak będzie to się dopiero okaże...

Nigdy wcześniej nie widziałam tego pałacu... Byłam zachwycona nim i  zestawieniem  ze sobą różnych rodzajów materiałów o zróżnicowanej fakturze i barwie... Użyto bowiem piaskowca, marmuru, cegły, miki, cegły klinkierowej, to wszystko sprawiało wrażenie malowniczości obiektu... Naprawdę wygląda niczym mauretańska twierdza...










Marianna Orańska była wspaniałą kobietą o niezwykłej osobowości... Zapalona kolekcjonerka i mecenas sztuki... Była wyjątkową właścicielką swoich ziem... Osobiście dbała aby się rozwijały i wprowadzała szeroką działalność inwestycyjną, z wykorzystaniem miejscowej siły roboczej... Dzięki jej staraniom powstała cała sieć górskich dróg... Budowała również drogi gospodarcze i dukty... Na terenach nizinnych zakładała szkoły, szpitale, ochronki, stawy rybne, rozwijała gospodarkę leśną... Zbudowała hutę szkła, założyła kamieniołom marmuru... Swoim ogrodnikom poleciła wzdłuż dróg  sadzić drzewa  owocowe aby tutejsza ludność i  dzieci  mogły  korzystać z owoców...







Obecnie w  pałacu jest niewiele oryginałów... Przed wojną wszystko tu kapało złotem... Pałac w tamtym czasie należał do pruskich władców: rodu Hohenzollernów... Marmur królował wszędzie: na balustradach, stropach, schodach, kolumnach...

W 1945 roku do Kamieńca nadciąga Armia Czerwona, która z pałacu wywozi meble, dzieła sztuki... Rok później pałac zostaje podpalony... Celowo... Marmurowe podłogi, kolumny, cegła są bardzo potrzebne do odbudowy Warszawy...W latach pięćdziesiątych następuje dalsza dewastacja...

Obrazy które oglądamy to kopie, jednak naszą uwagę zwraca fortepian... Należał do królewny Marianny Orańskiej... Został przekazany do pałacu przez Państwa Teresę i Zbigniewa Binko...








Pałac jest ogromny... Cały czas znajdujemy się na parterze... Z zachwytem patrzymy na ogromne ostrołukowe okna, ozdobione cegłą klinkierową, przewodniczka prowadzi nas przez potężne krużganki... Pokonujemy kolejne korytarze... Podziwiamy jeden  wewnętrznych, arkadowych dziedzińców... Naprawdę jest bardzo piękny... Nawet nie staram się myśleć jak wyglądał w czasach swej świetności... Zachwycamy się ogromnymi, potężnymi bluszczami... Szerokimi, dębowymi schodami wchodzimy na wyższą kondygnację... Przechodzimy odbudowanym łącznikiem pomiędzy komnatami a Salą Balową...








Najbardziej reprezentacyjną salą pałacu była Sala Balowa...  Była inspirowana Wielkim Refektarzem w zamku malborskim... Na starych fotografiach możemy zobaczyć jak wtedy wyglądała... Królował neogotycki styl, na ścianach były przepiękne malowidła, ogromne żyrandole, mnóstwo dzieł sztuki,  kolumny i przepiękne sklepienie palmowe...

W pewnym momencie ktoś z grupy rzucił nazwisko Włodzimierz Sobiech... Zaskoczyła mnie postawa przewodniczki, do tej pory pełna pasji, zapału, w tym momencie nabrała wody w usta... Nawet w kalendarium historycznym które otrzymuje się przy zakupie biletów nie wspomina się nazwiska tego pana...

Okazuje się, że Pan Sobiech w latach 80-tych, za czasów komuny, na 40 lat wydzierżawił pałac... To była ponoć ruina... Nie było dachu, ani okien, marmurów, podłóg, zdewastowane były wszystkie instalacje, rozpadały się baszty,  a na murach rosły samosiejki... To dzięki temu panu pałac nie popadł w całkowitą ruinę... W prace zabezpieczające i odrestaurowywanie pałacu wpompował 15 mln złotych... Dalsze działania  Pana Włodzimierza Sobiecha przerwała śmierć w 2010 roku... W 2012 roku pałac przechodzi pod bezpośredni zarząd Gminy Kamieniec Ząbkowicki...





Z Sali Balowej po wyznaczonej trasie wchodzimy na ogromny taras widokowy... Stąd rozpościerają się  zapierające dech w piersiach widoki na Sudety i przepiękną panoramę Kamieńca Ząbkowickiego... Nie możemy zbyt blisko podejść do balustrady... Na szczycie skrzydła reprezentacyjnego znajduje się dwudzielny kartusz herbowy... Z lewej strony herb Hohenzollernów, natomiast z prawej - rodziny Oranje-Nassau, czyli herb należący do Marianny Orańskiej...

Widzimy, że na zewnątrz cały czas trwają prace rewitalizujące... Zostanie odbudowanych pięć fontann, basen, dwa źródła, 11-metrowa kolumna zwycięstwa... Te prace pochłoną 15 mln złotych, a uzyskano je z funduszy norweskich...








Opuszczamy taras widokowy... Na moment wchodzimy do zdewastowanej kapicy... Widzimy piękne sklepienie gwiaździsto-palmowe... Mijamy kolejne wystawy tematyczne, kolejne krużganki,  pomieszczenia z nielicznymi meblami, ceramiką... Niestety,  Pani przewodnik żegna się z nami w skrzydle północno-wschodnim i w tym miejscu opuszczamy pałac... Na zewnątrz również  trwają  prace restauracyjne... Jakie są moje wrażenia? chociaż wiele wnętrz jest jeszcze w ruinie, to muszę przyznać, że pałac naprawdę  jest wspaniały i wygląda imponująco... Mam nadzieję, że z każdym rokiem będzie jeszcze piękniejszy...


Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze..

Przesyłam dla wszystkich moc gorących  pozdrawiam...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...