Nie byłam wszędzie,
ale wszędzie na pewno jest na mojej liście.
(Susan Sontag)
W planach wakacyjnych rozważaliśmy różne europejskie kierunki... Ostateczny wybór padł na Sardynię... Muszę przyznać, że inspiracją do tej podróży była też magiczna powieść Strażniczka miodu i pszczół - Cristiny Caboni... Lubię jej powieści bo przepełnione są nostalgią za dawnym stylem życia, za codziennością powolną jak przed laty, za kontakty z przyrodą... Chciałam też przenieść się na gorącą Sardynię, poznać zapachy, które autorka opisuje w swej powieści, poszukać wiekowych drzew oliwnych i zobaczyć kobietę, która śpiewa pszczołom...
Najpierw zobaczyła obrazy, kolory, potem poczuła zapachu i usłyszała dźwięki. Błękit morza, przywiany wiatrem zapach jałowca, błysk na niebie. tę ziemię nosiła w sercu, rosła na niej każdego dnia, a kiedy ją opuściła, zachowała w głębi duszy jej kawałek.
Sardynia.
Wioska leży na południowym wybrzeżu Sardynii, otulona szmaragdową wodą i białymi skałami wygładzonymi przez mistral i sirocco. Pierwszymi mieszkańcami byli podobno Nuragijczycy, budowniczowie ogromnych kamiennych wież, którymi usiana jest cała Sardynia. Samo miasto zostało założone przez Felicjan, lud żeglarzy i podróżników. Zafascynowani dziką przyrodą tej ziemi postanowili podzielić się z nią swoimi tajemnicami. Mężczyźni postawili na czytanie z nieba i gwiazd, co gwarantowało bezpieczeństwo na morzu, oraz na sztukę dmuchania szkła. Księżniczki przekazały kobietom o czarnych oczach i głębokim spojrzeniu, które dołączyły do ich dworu, magię zawartą w tkaninach bisiorowych i purpurze. Od tamtej pory wiedza ta przekazywana jest z pokolenia na pokolenie w linii żeńskiej, z matki na córkę. Z kobiety na kobietę.
Z Portu Lotniczego w Katowicach - Pyrzowicach wylecieliśmy o godzinie 14 -tej... Po około 2,20 godzinach wylądowaliśmy w Alghero-Fertilia... W wypożyczalni przy lotnisku odebraliśmy zarezerwowanego Fiata i ruszyliśmy w kierunku naszego hotelu... Po drodze zrobiliśmy zakupy w Lidl'u bo po przyjeździe do Bosy od 14,00 do 19,00 będzie pisolino (drzemka) odpowiednik hiszpańskiej sjesty..
Wybrzeże Sardynii oferuje niezapomniane widoki wzdłuż wielu tras... Jedną z nich jest licząca 45 km trasa z Alghero do Bosy... Krajobraz charakteryzuje się klifami wulkanicznymi, piaszczystymi i skalistymi zatoczkami, dziwacznymi, poszarpanymi wzgórzami, które zmieniają kolor w zależności od pory dnia... Po godzinie jazdy dotarliśmy do Hotelu Isola Rosse...
Otrzymaliśmy jeden z 36 pokoi... Pokój raczej nie był nowocześnie urządzony ale przecież nie przyjechaliśmy tutaj aby przebywać w nim cały dzień... Dla nas najważniejsza była czystość pomieszczeń, jego spore rozmiary i bielusieńkie ręczniki w łazience... Pokój posiadał duży aneks kuchenny (bez wyposażenia), lodówkę i zamrażarkę, telewizor plazmowy, miał dostęp do internetu, wygodne, duże łóżko i klimatyzację, która była doskonałym urządzeniem przy 40° temperaturach... Łazienka była po niedawnym remoncie, bardzo przestronna z brodzikiem (prysznicem), zestawem kosmetyków, suszarką do włosów... Codziennie sprzątano i wymieniano ręczniki... Obsługa hotelowa była niezwykle miła i uprzejma...
Hotel położony jest w dużym, ukwieconym ogrodzie... Do dyspozycji gości hotelowych są bezpłatne leżaki, parasole i odkryty basen... Od razu skorzystaliśmy z relaksującej kąpieli w ciepłej wodzie...
Zrobiliśmy się na tyle głodni, że ruszyliśmy na poszukiwania jakiejkolwiek otwartej restauracji, grill baru... Przy promenadzie rozlokowały się pizzerie, trattorie, ristorante, tawerny, grill bary... Ulokowaliśmy się w bardzo przyjemnym barze - II Localino... Po złożeniu zamówienia podano nam "przekąskę" - Pane carasau pod postacią dmuchanych poduszeczek, tradycyjne sardyńskie pieczywo pasterzy... Chlebek polewa się oliwą, aceto balsamico, posypuje solą i zajada.... Chlebek jest wyjątkowo chrupki, delikatny i doskonale smakuje... Chociaż byliśmy na Sardynii wybrałam przepyszną pizzę Neapolitanę, zamiast wina Aperol Spritz na bazie Prosecco a na deser dla mojego E. klasyczną Panna Cotta... Posileni i odprężeni, spacerkiem wróciliśmy do hotelu, który oddalony jest od plaży około 250 metrów...
Każdego ranka czekało śniadanie w formie szwedzkiego bufetu... Tradycyjnie były różne wędliny: mortadella, salami, prosciutto, jaja gotowane na twardo, pomidory... Dla smakoszy ricotta z mleka koziego, pecorino (mleka owczego), frue (świeży, miękki ser owczy) dojrzewające kiełbaski z sardyńskiego dzika, jajecznica, pancetta (boczek smażony)... Na deser cztery rodzaje pysznych ciast, cztery rodzaje Cornetto (bez nadzienia, z czekoladą, morelową marmoladą lub cukrem pudrem) włoska wersja francuskich croissantów były również małe naleśniki oraz świeże owoce: arbuz, melon, ananas i nektaryny...
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...
Fajny hotel, wygląda niczym zwyczajny blok mieszkalny. ;)
OdpowiedzUsuńThe perfect island to relax !
OdpowiedzUsuńGreat pictures !
Thanks for sharing !
Anna
Beautiful!
OdpowiedzUsuńEs una bonita isla. Los paisajes tienen mucha belleza y el hotel en donde has estado parece que tiene mucha comodidad.
OdpowiedzUsuńBesos.
Urzeka mnie ta południowa rolinność. Jestem nią zachwycona. I podoba mi się przytoczone hasło Susan Sontag " Nie byłam wszędzie, ale wszędzie na pewno jest na mojej liście.".Mam nadzieję że to wstęp do zwiedzania Sardynii i będziesz relacjonowała . Ja tam nie byłam .
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod cytatem S. Sontag , mimo iż wiem że życia nie starczy. Fajny kameralny hotel, takie lubię najbardziej, molochy mnie przerażają. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwy wypoczynek w takim spokojnym miejscu gwarantowany. W hotelach najważniejsza jest czystość, czas spędzamy poza pokojem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię Łucjo, serdecznie.
Korzyst am z GG Chrome i komentarze nie giną.:))
Czeka Cię piękna przygoda podczas pobytu na Sardynii. Pięknie Spędzaj ten czas.
OdpowiedzUsuńAwesome place!
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia ukazujące Sardynię. Uroczy i miły hotel.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Ale widoki, cudowne :D Miłego pobytu!
OdpowiedzUsuńJaki fajny wakacyjny klimacik. Aż westchnęłam! I te widoki!
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki, pozdrowionka zasyłam:)))
Bardzo fajnie... Przytulnie, wakacyjnie, miło, no super miejsce, przepiękne. Udanych wakacji kochana. I czekamy jak zawsze na więcej...
OdpowiedzUsuńAleż to musiała być wspaniała wyprawa :)
OdpowiedzUsuńJa też planuję drugą turę wakacji jako niespieszne delektowanie się życiem, spacery, basen, jedzonko i książeczki. Ładnie położony był wasz hotelik, a basen to dodatkowa atrakcja. Kiedyś nie zwracałam uwagi na takie atrakcje, a ostatnio zamarzyło mi się dolce far niente.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, miejsce godne, by odpocząć.
OdpowiedzUsuńWonderful, the vacation ahead of you. Thank you for the tip of Cristina Gaboni. I’ll try to find her books.
OdpowiedzUsuńAle cudnie. Z pewnością można wypocząć. Hotel przytulny i jak piszesz czyściutki. To jest najważniejsze. Rośliny podziwiam nieustannie, bo są wyjątkowo pięknie. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńByłam tam z Wami.
OdpowiedzUsuńI ładnie i smakowicie
OdpowiedzUsuń