Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego,
że osiągnięcie go wymaga czasu.
Czas i tak upłynie.
(H. Jackson Brown)
Czy już pisałam jak bardzo lubię wędrować po lokalnych targach, bazarach... To wyjątkowe miejsca tętniące życiem, czarujące zapachami i kolorami... Uwielbiam krążyć między straganami wypełnionymi soczystymi owocami, warzywami, pachnącymi ziołami...
W krajach Bliskiego Wschodu bazary, targi, jarmarki są niczym świątynie handlu... Są również miejscem spotkań, politykowania, wymiany myśli... Uwielbiam w Wiedniu przejść się przez Naschmarkt czy w Krakowie poczuć unikatową atmosferę na historycznym Starym Kleparzu... Wspomnieniami wracam do Grand Baazar'u w Stambule, Suku al-Hamidijji w Damaszku czy Al-Madina w Aleppo... Te miejsca odczuwa się wszystkimi zmysłami... Wzbudzają one równie wiele kontrowersji, co zachwytu, są niezwykle kolorowe i pachnące...
W Palermo jest kilka targów, które są królestwem smaków i zapachów... Jednym z nich jest La Vucciria (feast for the senses) uczta dla wszystkich zmysłów... Należy go poznać będąc w Palermo... Targi w tym mieście stanowią idealne miejsce na autentyczne zanurzenie w przeszłości i w najstarszych tradycjach mieszkańców miasta... Szczęśliwym będzie ten, kto lubi spacery w gęstym splocie ciasnych, lekko mrocznych alejek z mnóstwem straganów...
Niedziela w Palermo, to tętniące życiem wąskie uliczki... Tłumy turystów wśród licznych kolorowych straganów, codziennie oferujących najprzeróżniejsze świeże warzywa i owoce... Sycylia - wyspa na której kwitną cytryny i pomarańcze, miała niezwykle burzliwą i bogatą historię... Także miejscowa kuchnia, smaczna i oryginalna, nie oparła się wpływom różnych kultur... Grecy, Rzymianie, Arabowie czy Hiszpanie niegdyś zamieszkiwali wyspę i pozostawili wyraźne ślady swoich tradycji kulinarnych.. To przecież wraz z Grekami przywędrowały tutaj wino i oliwki, z Arabami - przyprawy i słodycze, a z Hiszpanami pomidory... I to właśnie pomidor jest tutaj niekoronowanym królem warzyw...
W krajach Bliskiego Wschodu bazary, targi, jarmarki są niczym świątynie handlu... Są również miejscem spotkań, politykowania, wymiany myśli... Uwielbiam w Wiedniu przejść się przez Naschmarkt czy w Krakowie poczuć unikatową atmosferę na historycznym Starym Kleparzu... Wspomnieniami wracam do Grand Baazar'u w Stambule, Suku al-Hamidijji w Damaszku czy Al-Madina w Aleppo... Te miejsca odczuwa się wszystkimi zmysłami... Wzbudzają one równie wiele kontrowersji, co zachwytu, są niezwykle kolorowe i pachnące...
W Palermo jest kilka targów, które są królestwem smaków i zapachów... Jednym z nich jest La Vucciria (feast for the senses) uczta dla wszystkich zmysłów... Należy go poznać będąc w Palermo... Targi w tym mieście stanowią idealne miejsce na autentyczne zanurzenie w przeszłości i w najstarszych tradycjach mieszkańców miasta... Szczęśliwym będzie ten, kto lubi spacery w gęstym splocie ciasnych, lekko mrocznych alejek z mnóstwem straganów...
Niedziela w Palermo, to tętniące życiem wąskie uliczki... Tłumy turystów wśród licznych kolorowych straganów, codziennie oferujących najprzeróżniejsze świeże warzywa i owoce... Sycylia - wyspa na której kwitną cytryny i pomarańcze, miała niezwykle burzliwą i bogatą historię... Także miejscowa kuchnia, smaczna i oryginalna, nie oparła się wpływom różnych kultur... Grecy, Rzymianie, Arabowie czy Hiszpanie niegdyś zamieszkiwali wyspę i pozostawili wyraźne ślady swoich tradycji kulinarnych.. To przecież wraz z Grekami przywędrowały tutaj wino i oliwki, z Arabami - przyprawy i słodycze, a z Hiszpanami pomidory... I to właśnie pomidor jest tutaj niekoronowanym królem warzyw...
Vucciria znajduje się w samym sercu Palermo i jest miejscem kipiącym życiem... Bardzo kolorowym z pewnością hałaśliwym, zatłoczonym i malowniczym... Vucciria to wielki targ w którym można kupić niemal wszystko i są tutaj przede wszystkim lokalne produkty: świeże warzywa, owoce, aromatyczne przyprawy, pachnące zioła... Można również zjeść kanapkę z tradycyjnymi potrawami sycylijskimi...
Słynny obraz Renato Guttuso, zatytułowany "Vucciria di Palermo" przedstawia niepowtarzalny klimat palermskiego bazaru... Miejsce wyjątkowe, nieustannie tętniące życiem, gdzie można kupić praktycznie wszystko... Obraz przesycony kolorami... Widzimy świeże warzywa, ryby i ogromną półtuszę wołową...
Wielu mieszkańców przychodzi nie tylko na zakupy ale by posmakować sycylijskich potraw... Street food w Palermo cieszy się ogromnym powodzeniem... Na targowisku ustawia się sprzedawca z dużym wiklinowym koszem opatulonym kocem... Od razu robi się kolejka... Zaciekawiło mnie co ten gość pakuje do bułki z sezamem... Zapytani nie chciał zdradzić tajemnicy... Poprosiłam tubylca aby powiedział co to jest i pokazał co znajduje się w kanapce... Pane con la trippa czyli gotowane, przyprawione flaki...
Kolejnym ulicznym daniem jest Pane con la milza - bułka ze śledzioną, płuckami i sokiem z cytryny... Podroby gotuje się na miejscu... Pochodzenie tego dania sięga średniowiecza... Żydzi mieszkający w Palermo pracowali w rzeźni... Nie mogli otrzymać zapłaty, pozwalano im zabrać podroby zabitych zwierząt... Gotowali i smażyli śledzionę, płuca, tchawicę i sprzedawali Gojom...
Na odległość zachwycałam się wyglądem dziwnie wyglądających dań, takich jak owcze jelita z grilla czy "wnętrzności zwierzęce" ale na żadne się nie skusiłam... Nie jestem odważna ale podziwiam ludzi, którzy spożywają takie jedzenie...
Na odległość zachwycałam się wyglądem dziwnie wyglądających dań, takich jak owcze jelita z grilla czy "wnętrzności zwierzęce" ale na żadne się nie skusiłam... Nie jestem odważna ale podziwiam ludzi, którzy spożywają takie jedzenie...
Spacer po targu, w tłumie turystów i Palermitanów to jedna z atrakcji tego miasta... Sprzedawcy swoim krzykiem starają się przyciągnąć uwagę do wystawionych towarów i to właśnie oni budują też atmosferę tego miejsca... Zapach świeżej ryby i krwi z ubitych zwierząt unosi się w powietrzu... Mój organizm go nie toleruje i wywołuje u mnie mdłości i dlatego stoiska mięsne i rybne mijam w przyspieszonym tempie...
Jarosław Iwaszkiewicz docenia niezwykłość Palermo... Włóczę się cały dzień ulicami; kiedy jestem tutaj za trzecim razem piszę do córki: "Chodzę po Palermo jak po Sandomierzu, tylko jedzenie tutaj jest gorsze".
(Iwaszkiewicz, autor Książki o Sycylii)
Targ w Palermo jest chyba już przedsionkiem targu w Damaszku czy Bagdadzie. Ruch i krzyk! Hałas stoi nad ową wąską Piazza Garafello, gdzie stosami leżą ryby, jarzyny i owoce. O byle drobiazg każdy targuje się jak o życie, sery cuchną, ryby dodają ostrego zapachu do mdłych wyziewów przywiędłych jarzyn. Tu jest centrum handlu, tu można dostać wszystkiego w obfitości... Wieczorem targ, jaskrawo oświetlony elektrycznymi lampami, staje się jakimś spektaklem - te góry owoców, jarzyn, ryb nabierają teatralnego kolorytu. Zielone kalafiory jak kwiaty; sklepy smażą ciasta i ryby na poczekaniu, gotują karczochy; osobliwy, zapamiętały wrzask sprzedawców; poskręcane ciemnopurpurowe ryby i duże, srebrne jak śnieg (jak w bajce z "Tysiąca i jednej nocy"), czerwone, wielkie krewetki - zostały mi w pamięci. A ponad całym targiem flagi suszącej się bielizny, na uliczkach, na placykach. Zabawne, nieznajome rodzaje pomarańcz, a potem olbrzymie pofałdowane cytryny jak jakieś zwierzęta... To jest centrum handlu, ale po małych, oddalonych uliczkach, gdzieś w kierunku portu na przykład, tulą się drobni handlarze mięsiwem czy rybami. W ich samotnych, pustych i połatanych koszach tają się towary dziwaczne i o dreszcz przyprawiające, gdy się na nie spogląda w upalne, niebieskie już, wśród białego kurzu poczynającego się lata. Są tutaj ucięte ramiona sepii, kraby i włochate jeżozwierze, wreszcie wyłupane oczy wole... Ramię sepii zresztą - calamaia - pokrajane na drobne kawałki tworzy pewnego rodzaju obwarzanki, które obsmażone na oliwie są bardzo smaczne, podobne w smaku do langusty czy do jakiejś wykwintnej ryby.(...) Wspomnienia z pierwszej podróży do Palermo powracają mi tu zawsze: na Piazza Garafello kupujemy sobie sera, chleba, wina i owoców i idziemy na kolację.
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...
Pamiętam Łucjo, że lubisz takie miejsca. :) Moja mama kiedyś uwielbiała targi, gdzie sprzedawcy krzyczą, co tam w swej ofercie mają, zawsze ją to śmieszyło i chyba nadal, by śmieszyło, ale dawno nie była na takim targu. Ślimaki mnie nieco przeraziły. hehe Lubię Łucjo spędzać z Tobą czas, pozdrawiam. :))) <3
OdpowiedzUsuńPokazałaś same pyszności, no może poza ślimakami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
So amazing photos.
OdpowiedzUsuńWish you a lovely weekend and greetings from Finland!
Så vidunderlige bilder!!Ahh jeg kjenner lukten og stemningen!!Heh heh var det mye rart å spise??Jeg må le da du skriver du måtte vekk fra kjøttog fisk markedet!
OdpowiedzUsuńPalermo kunne jeg godt tenke meg å besøke.Helt forskjelligt enn det vi er vant med her i Norden.Men vi har jo sauhoder som vi elsker også til jul.Hvert land har sine særegne retterTakk for at du deler.Jeg koste meg mye med ditt inlegg :))
Też uwielbiam takie targi kolorowe , egzotyczne , pełno na nich owoców , warzyw, i innych cudów. Zazdroszczę wspanialej wyprawy i dziękuję ,że podzieliłaś się wrażeniami i fotografiami. Pozdrawia, serdecznie:)
OdpowiedzUsuńEverything looks so good!
OdpowiedzUsuńAleż pobudziłaś moje soki żołądkowe, akurat przed kolacją. Bardzo fajna relacja. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńAwesome place!!!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię bazary:)))ale nigdy nie byłam na tak ogromnym i pięknym:)))))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńLots of all kinds of delicacies on offer. Nam. Have a nice evening.
OdpowiedzUsuńTiene muy buenas frutas y verduras ese mercado. Ideales sobretodo para ahora con el calor. También el pescado se ve apetitoso.
OdpowiedzUsuńQue tengas un buen fiin de semana.
Besos
Ileż tam apetycznie wyglądających rzeczy! A jaka różnorodność kolorów.
OdpowiedzUsuńWspaniały targ
Pozdrawiam serdecznie
This is REAL food at its best and just the atmosphere of the market makes it all so very appealing. I could easily spend a few hours in a market like this and spend far more than I should, but come away happy nevertheless.
OdpowiedzUsuńHola Lucja Maria, que bonito paseo nos dejas hoy, me encantan los mercados y que aspecto más rico tiene todo, bueno los caracoles no me los comería, es algo que no me apetece. Un placer pasar a saludarte y disculpa mi tardanza, la salud de mi madre no me deja tiempo. Besos.
OdpowiedzUsuńwkraj przed kolacją, a ja przed drugim śniadaniem, które miało być lekką przekąską, a teraz obawiam się, że będzie bardziej okazałe, zwłaszcza, że w kuchni leżą świeże warzywa i owoce, a w lodówce szyneczka. Aż czuć zapachy, jak się patrzy na te zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJa tez lubię takie targi ale są niebezpieczne bo zawsze za dużo tam nakupuje. Ale na ślimaki bym się raczej nie skusiła :)
OdpowiedzUsuńI need a market just like this one ;) Everything looks delicious and fresh !!!!
OdpowiedzUsuńHave a shinny weekend !
Anna
Gosto destes mercados ao ar livre.
OdpowiedzUsuńUm abraço e bom fim-de-semana.
Andarilhar
Dedais de Francisco e Idalisa
Livros-Autografados
i too, love markets like these. the food is so colorful and presented so beautifully!! this market looks like it has everything you could possibly need or want and all of the food looks so fresh!!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie, smakowicie i kolorowo. Lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńWspaniałe, kolorowe miejsce. Ja też uwielbiam odwiedzać takie targowiska.
OdpowiedzUsuńSerdecznie, Łucjo, pozdrawiam :)
mmm - mouth-watering shots of all the fruits and vegetables. Delicious!
OdpowiedzUsuńWspaniałe targowisko, urzekły mnie stoiska z warzywami i owacami, a stoiska mięsne i rybne takze bym omijała. Ślimaki chętnie oddałabym sprzedawcy za darmo, pełno ich było w tym roku w moim ogrodzie .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Wspaniałe są takie bazary szczególnie w południowych państwach, gdzie od kolorów wystawianych jarzyn i owoców można dostać zawrotu głowy.
OdpowiedzUsuńWitaj, cieszę się, że nadal piszesz :)
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam spacerować o lokalnych bazarach. Teraz pooglądam sobie zdjęcia aby złapać ten klimat i oswoić się z widokiem ślimaków... brrrr... :D A potem poczytam... Cudowny temat
Uściski przesyłam :)
Witaj wrześniowo Lucjo
OdpowiedzUsuńI ja lubię odwiedzać takie bazary. Ale na takim jeszcze nie byłam
Pozdrawiam nadzieją na spokojny, ciepły koniec lata
Akurat zajadam brzoskwinie;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie lubię takich miejsc, od razu mam odruch wymiotny;) Kurcze, ciągle zbieramy z Alankiem ślimaki w ogrodzie i rzucamy je kurom, a moglibyśmy sprzedać hehe.
Jeszcze raz - pozdrawiam Lusiu:)
Witamy!
OdpowiedzUsuńNie wiedzieliśmy, że lubisz wędrować po targach i bazarach w miejscach, które odwiedzacie? Wiesiek śmieje się, że mam coś po Tobie. Ja to uwielbiam! Lokalne jedzenie i lokalne smakołyki zamiast biżuterii - ha, ha! Przepiękne zdjęcia!!!
Bardzo kolorowe miejsce. I na pewno fajnie by się robiło tam zakupy.
OdpowiedzUsuńSe ve todo muy bueno, en España tenemos muchos mercados así. Muchos besos Lucia.
OdpowiedzUsuńPopisuję się pod Twoimi słowami. Lubię przechadzać się po targowiskach, ale omijam stragany z mięsem, rybami i owocami morza. Nikt nie jest w stanie mnie przekonać, bym posmakowała "egzotycznych" potraw.
OdpowiedzUsuńPiękne, kolorowe zdjęcia.:)
Pozdrawiam Cię ciepło!