Twój czas jest ograniczony,
więc nie marnuj go na bycie kimś,
kim nie jesteś.
(Steve Jobs)
Książka Obława augustowska - Teresy Kaczorowskiej stała się inspiracją do odwiedzenia wsi Giby... Przybliżyła nam przede wszystkim mało znaną, a największą w powojennej Polsce i zupełnie do dziś nie wyjaśnioną zbrodnię stalinowską...
Polskie podziemie niepodległościowe z Puszczy Augustowskiej nie mogło przypuszczać, że zostanie zatrzymanych ponad siedem tysięcy ludzi, którzy będą więzieni na tej ziemi w kilkudziesięciu miejscach. Że Sowieci utworzą w stodołach, chlewach, szopach miejscowych gospodarzy, tzw. obozy filtracyjne, gdzie będą przesłuchiwać, bić i torturować zatrzymanych Polaków, metodami wyprodukowanymi w stalinowskim aparacie okrucieństwa i terroru.
Czasem nawet skrępowanych drutem kolczastym albo w dołach zalanych wodą pod gołym niebem. I że tylko część Polaków powróci do domów, a 592 zaginie bez wieści. Liczbę tę podawano do tej pory - Oddział IPN w Białymstoku prowadzi też w tym kierunku śledztwo. Jednak w świetle ostatnich badań już wiadomo, że ofiar obławy było więcej.
Lato 1945 było wyjątkowo piękne. A lipiec upalny. Sowieci zaczęli intensywniej niż zwykle czesać Puszczę. Szli tyralierą, skrupulatnie przetrząsali zagajniki, zarośla, otaczali przysiółki, pola, wsie. Aresztowali mężczyzn, głównie z polskiego podziemia niepodległościowego (wielu udało się uniknąć Obławy, dzięki dobrej działalności wywiadu AKO), ale właściwie wszystkich, nawet tych, którzy ledwie co wrócili z robót przymusowych w Prusach. Zabierali ich z domów, z pola, z lasu, z zebrań, skąd się dało. Niby na przesłuchania, a potem już nie wracali. Przepadali bez wieści.
Giby okazała się niewielką wsią o charakterze letniskowym, położoną na skraju Puszczy Augustowskiej... Prowadzi przez nią droga z Augustowa do przejścia granicznego z Litwą, w Ogrodnikach...
Pierwsza wzmianka o wiosce Heret pochodzi z 1594 roku... W latach późniejszych jej nazwa zostaje zmieniona na Giby... Zamieszkiwali ją osocznicy - zarządcy (strażnicy) królewscy puszczy... Chronili zwierzynę łowną, ścigali nielegalne wyręby lasów, wywóz płodów leśnych, organizowali polowania dla wielmożów polskich i litewskich... Giby były świadkiem wielu burzliwych wydarzeń związanych z historią Polski, a jego mieszkańcy wielokrotnie dawali wyrazy patriotyzmu... W 1863 roku ziemię tę zrosiła krew powstańców styczniowych, a później uczestników walk o niepodległość i ofiar drugiej wojny światowej...
Do Gib zawitaliśmy w piątkowe, lipcowe popołudnie... Zatrzymaliśmy się w hotelu Kresovia, który był świetną bazą wypadową, okazał się też znakomitym miejscem spokoju i ciszy... Doskonale położony w pobliżu malowniczego jeziora i bliskością lasu...
Historia Gib i Obławy augustowskiej niebywale poruszyła emocje i pobudziła wyobraźnię Eryka.... Od pewnego czasu pasjonuje go ta tematyka... W dużej mierze interesuje go 12 lipca 1945 roku, kiedy to oddziały NKWD rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło tak wielu działaczy podziemia niepodległościowego... W dniu naszego przyjazdu, w Gibach już prawie wszystko było przygotowywane do uroczystości 75 rocznicy największej zbrodni dokonanej na Polakach po II wojnie światowej...
W sobotę wstałam skoro świt i wybrałam się na spacer po lesie... Uwielbiam w czasie urlopu takie poranne wypady... Las o wschodzie słońca prezentował się naprawdę magicznie... Jednak takie nastrojowe chwile trwają bardzo krótko... Zjawiskowo wyglądało światło pierwszych promieni słonecznych... Powietrze było rześkie, wyczuwało się niepowtarzalne zapachy... Było ciepło, cicho i spokojne... O tej porze, las pachniał bardzo intensywnie, świeżością, żywicą, igliwiem... Zachwycała mnie magia drzew, śpiew ptaków... Przysiadłam na pieńku, poczułam miękkość mchu pod stopami... Otoczona przecudną naturą zrobiłam kilkanaście zdjęć, lecz one nie odzwierciedliły tego piękna... Relaksujące chwile minęły bardzo szybko... Nieubłaganie nadszedł czas powrotu do hotelu i na śniadanie...
W sobotę wieczorem po powrocie z Augustowa, poszliśmy na mszę świętą do pobliskiego kościoła... Była to świątynia drewniana, orientowana zbudowana w 1912 roku... Niezwykły zabytek ze względu na ciekawą historię... Wzniesiony został jako molenna (dom modlitwy) staroobrzędowców w Pogorzelcu... Przeniesiony do Gib w 1982 roku... Zaskoczyło mnie wnętrze kościoła... Kinkiety, żyrandole, lichtarze i wszelakie ozdoby wykonane są tutaj z poroży zwierząt puszczańskich... Zastanawiała mnie ta szczególna dekoracja miejsca kultu religijnego... Zrozumiałam po chwili gdy zobaczyłam z lewej strony boczny ołtarz świętego Huberta - patrona myśliwych, leśników... Wnętrze przykrywa drewniany strop kasetonowy, a ściany pokryte boazerią...
Kolejny poranek... Tym razem niedzielny... Było kilka minut przed godziną szóstą gdy podziwiałam imponujący widok na wodę i cudowną zieleń... Było po prostu pięknie... Nie mogłam oprzeć się urokowi pobliskiego jeziora Gieret... Jego spokojna toń odbijała błękit nieba... Dookoła otaczała mnie malownicza przyroda, piękny wschód słońca, cisza, spokój...
Jezioro Gieret znane jest również pod nazwą Heret, tak nazywali je kiedyś mieszkańcy nabrzeżnej wsi Giby... Obecna nazwa pochodzi z języka litewskiego i oznacza leśne jezioro... Brzegi jeziora są niskie, co sprzyja plażowaniu i kąpielom...
Gieret jest jeziorem rynnowym, długim, wąskim stanowiącym pozostałość po wodach płynących pod lodowcem (tzw. rynnami polodowcowymi)... Maksymalnie osiąga ono do 17 m głębokości... Jezioro Gieret jest pięknie położone w szeregu innych jezior połączonych przez rzeki w jeden system wodny...
Giby okazały się bardzo piękną, spokojną, wręcz sielską wsią, doskonałą na rodzinny wypoczynek, ale i jako świetna baza wypadowa...
* Wielkanocne candy u Cecylii *
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...
To przepiękna wieś.
OdpowiedzUsuńBardzo malowniczo położona.
Pozdrawiam.
Kochana Łucjo, bardzo mnie poruszył Twój post, bo temat jest mi bardzo bliski. W jednej z podlaskich wsi partyzanci zrobili zasadzkę na sowiecki transport, w odwecie wszystkich mężczyzn ze wsi zabrano do więzienia. Nigdy z niego nie wrócił mój wuj.
OdpowiedzUsuńTo były straszne czasy...
Poranne zdjęcia przepiękne.:))
Łucjo, pozdrawiam Cię serdecznie.
Ale tam spokojnie i pięknie ❤
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce ,piękne fotografie. Historia niestety tragiczna :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Hi Lucja-Maria! You have visited an interesting place. Incredibly beautiful forest photos! The light is absolutely stunning.
OdpowiedzUsuńUrocze miejsce:)))wspaniałe widoki:))aż chce się tam być:)))Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńVery beautiful place. The forest is truly magnificent.
OdpowiedzUsuńUn bello lugar en el que el pueblo parece integrarse perfectamente con el entorno natural. Una pena que tan bellos lugares hayan tenido que sufrir por la tortura y la muerte de personas inocentes.
OdpowiedzUsuńUn abrazo,
De nuevo paso por tu espacio, para admirar tu hermoso reportaje y sus buenas fotografías.
OdpowiedzUsuńBesos
Bardzo piękne miejsce, spokojne i malownicze a w kontraście do tego ta tragiczna historia. Będąc na Podlasiu nie zawitaliśmy do tej wsi, dobrze więc że chociaż wirtualnie mogłem tam być. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję trochę omijam literaturę i filmy mówiące o tych okrutnych czasach. Nie zawsze tak było, ale teraz oszczędzam swoje serce i nerwy. Poruszający ten las krzyży i kamieni. Są w Polsce tereny gdzie ludzie szczególnie doświadczyli okrucieństwa.
OdpowiedzUsuńTwoje wpisy dają wielką wiedzę krajoznawczą i historyczną.
Piękna mieścina o tak smutnej historii...nie rozumiem, dlaczego ludzie chcą być swoimi największymi wrogami, dzięki Bogu za tych, którzy chcą być dla innych wsparciem. <3 Zdjęcia cudne, las uchwyciłaś w magiczny sposób. Poranne spacery musza być baśniowe, chcemy na taki się wybrać z bratem, inspirujesz droga Łucjo. :))) Pozdrawiam, miej przepiękne dni. :*********
OdpowiedzUsuńEl pueblo se ve precioso. Es muy triste lo que pasó, espero que nunca vuelva a suceder. Un abrazo y feliz fin de semana.
OdpowiedzUsuńOoooh Such beautiful blues, and a pretty blue Jay. The reflections are gorgeous
OdpowiedzUsuńTo niesamowite Łucjo, ale ponad 10 lat temu spędzaliśmy urlop na Podlasiu i wynajęliśmy prywatną kwaterę właśnie w Gibach! Właściciel domu oprowadzał nas po okolicy pokazując dzikie piękno natury. Nigdy nie zapomnę mokradeł, do których dotarliśmy przez las i rosiczki, która gęsto porastała ten teren. Udało nam się w czasie tego letniego wypoczynku zwiedzić sporo okolicznych atrakcji a urokliwa wieś na zawsze pozostanie w mojej pamięci :-))
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękną fotorelację oraz opowieść o burzliwej historii tego miejsca.
Uściski. Anita
Hola Lucja María. Es una historia muy triste, pero el lugar es maravilloso y las fotos espectaculares. Feliz fin de semana. Besos.
OdpowiedzUsuńDear Lucja,
OdpowiedzUsuńI've reading your post and watching your photos and really felt the smell of pines and softness of moss...Oh, wonderful moments in the woods.
I liked the lake and wooden church, unusual interior.
Greetings!
" Kamienie, wołać będą..."
OdpowiedzUsuńBardzo smutna historia związana jest z tą miejscowością. Pięknie tam jest, natura jeszcze nie zniszczona przez człowieka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Piękna przyroda. Gdyby nie ta mroczna historia z 1945 r. można by było napisać "Wsi spokojna, wsi wesoła", a tak...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Piękne, malownicze i pełne historii miejsce!
OdpowiedzUsuńJaki piękny las. Tęsknię za takimi widokami.
OdpowiedzUsuńCudowna wieś, szkoda że ma taką tragiczną przeszłość. Zdjęcia obłędne.
OdpowiedzUsuńPieknie to wszystko wyraziłas. Dziekuje
OdpowiedzUsuń