środa, 31 lipca 2024

Lipiec w moim ogrodzie

 









Ogród rozdzwonił się różami,

słowiki już nie sławią zmierzchu;

w wieczornej chwili upał zamilkł

wsłuchany w szept liściastych etiud.


Gwiazdy wsypały się do wierszy

zasiane w ciemne nieba płótno.

Miedzianą tarczą wzszedł księżyc

... chodź, noc nam nie da dzisiaj usnąć.

* Ewa Pilipczuk *








Aż trudno uwierzyć, że już mamy koniec lipca... Czas pędzi jak szalony, zastanawiam się jak wcisnąć hamulec? i sprawić, żeby chociaż trochę zwolnił... Bardzo boleję, że tak szybko mija lato, a ja całym sercem kocham tę porę roku... Tyle piękna można oglądać w tym czasie... Uwielbiam wstawać bardzo wcześnie rano, szczególnie gdy zapowiada się słoneczny i niemal bezchmurny dzień...  Idę wtedy na kilka minut do ogrodu i do Małego Lasku...  Czuję chłodną rosę pod stopami... Spacerując zachwycam się ciszą poranka, która wita budzący się  dzień... Nieśmiałe promienie słońca wpadają do ogrodu, wciskają się w jego zakamarki, muskają krzewy, kwiaty... Ogród wygląda niezwykle bajecznie...







Jakiś czas temu zauroczyły mnie kwiaty Mandevilli sanderi... Nazwa rośliny, mimo tajemniczego brzmienia ma bardzo proste wyjaśnienie: nazwa rodzajowa upamiętnia Henry'ego Mandeville'a, brytyjskiego dyplomatę w Argentynie, natomiast epitet gatunkowy sanderi odnosi się do botanika i kolekcjonera roślin Henry'ego Sandera... Mandevilla, jest gatunkiem endemicznym w stanie Rio de Janeiro w Brazylii... 

Nie zniechęciłam i corocznie kupowałam kolejne pnącze, które nigdy nie przetrwały do wiosny... Trzy lata temu, wybrałam się do innego Centrum Ogrodniczym i tam kupiłam roślinę o czerwonych kwiatach... Ta doskonale przetrwała kolejne sezony...  Jestem zachwycona Mandevillą ponieważ kwitnie obficie i długo: od maja do przymrozków...  Obecnie mam  trzy rośliny: dwie różowe i jedną czerwoną...








Lipcowy ogród kipi zielenią, mieni się kolorami i bielą hortensji bo obecny miesiąc to czas ich kwitnienia... Ich kwiatostany stanowią niezwykle ciekawą ozdobę ogrodu... Uwielbiam hortensje ogrodowe ale z nimi corocznie jest ogromny problem bo  kwitną na zeszłorocznych pędach i najczęściej przemarzają... Hortensje to prawdziwe damy ogrodowe, które właśnie bywają kapryśne ale i fascynujące... Każdy przyzna, że są niezwykle urodziwe, efektowne, zmienne i bardzo eleganckie...









Jednak swój popis w ogrodzie zaczęły hortensje bukietowe (Hydrangea paniculata)... Są to przepiękne krzewy przyciągające wzrok widowiskowymi, stożkowatymi kwiatostanami... Dzięki swej urodzie zachwycają nie tylko znawców ale wszystkich, którzy kochają kwiaty.. Według mnie to naprawdę zjawiskowe rośliny, które nie wymagają dużej uwagi...

W lipcowym ogrodzie, za zasięgiem czasu, 

lubię odpoczywać od nadmiaru wrażeń,

odnajduję myśli niespisanych zasób,

głęboko oddycham i o tobie marzę.


Mogę pójść na spacer o wczesnej godzinie,

gdy różowy obłok piórem dzień otwiera,

spójrz, lipiec czerwienią krasi jarzębinę,

choć przez chwilę pobądź ze mną tu i teraz...

* Ewa Pilipczuk *














Zachwycam się ogrodem lipcowym... Podziwiam cudowny przepych kolorów... Kwitną hortensje, cynie, floksy, powojniki, zawilce, dzielżany, lilie, lawenda, róże, rudbekie, groszek szerokolistny, nagietki, słoneczniki, agapanty... Żegnam lipcowy ogród... Jutro już sierpień, według mnie zwiastun nadchodzącej jesieni...

Jeszcze ze mną rozmawia

jeszcze kusi złotem dojrzałych zbóż

i szumem sypanego ziarna 

wabi mnie i motyle zapachem floksów

strzelających fioletem w niebo

wciąż przywołuje kosy i turkawki

i rozkłada cienie i blaski na rżyskach

jeszcze przysiada na kulach hortensji

i nieśmiało muska pierwszy jeżynowy sok

przewraca kartki kalendarza

z imionami znanych Świętych

goni pierzaste obłoki po lazurowym niebie

grając ze świerszczami w skoszonej trawie

gładzi złotą dłonią owsiane pola

pozwalając jaskółkom na podniebne harce

jeszcze przywołuje radość żółtych słoneczników

a już żegna się ze mną lipcowym uściskiem ciepła.

* Basia Wójcik *


Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...

Życzę wielu pięknych, słonecznych, sierpniowych dni...

Serdecznie wszystkich pozdrawiam...

sobota, 27 lipca 2024

Wezuwiusz - starożytna tragedia w cieniu kolosa

 








Trudno się było drapać po osypującym się popiole, ale widok roztrzaskanego szczytu Wezuwiusza wynagrodził nam trud podjęty. Nic piękniejszego jak ten piekielny obraz żużlowych skał. Niektóre czerwone się wydają jak ogień, inne złotym kolorem siarki umalowane błyszczą od wschodzącego słońca, z niektórych miejsc wydobywają się białe kosmyki dymu. Dalej ogromna przepaść krateru, chicha teraz i połykająca rzucanie w nią kamienie z ogromnym hukiem. Gdzieniegdzie żużle jeszcze gorące, i ciepłe powietrze z ziemi wydobywa się jak z pieca.- Z tej równiny żużlowej widzieliśmy wschód słońca.

 - Juliusz Słowacki - 1836 r. -


* Źródło *








Wezuwiusz, odległy o dwanaście kilometrów na południowy wschód od Neapolu, to jedyny czynny wulkan ma kontynencie europejskim... Choć od 1944 roku śpi spokojnie, to nikt nie zapomniał o wielkiej tragedii starożytności, której był sprawcą... Jego wybuch zniszczył piękne Pompeje, zasypując kilkumetrową warstwą popiołów... Wezuwiusz góruje samotnie nad niziną Kampanii... Jego maksymalna wysokość oscyluje wokół tysiąca dwustu osiemdziesięciu  metrów i zmienia się po każdym kolejnym  wybuchu... Na całą górę składają się dwa wierzchołki: Wezuwiusz ( Monte Vesuvio) i Monte Somma...  Czynny jest krater Wezuwiusza, o wiele jednak starszy jest dawno wygasły krater Monte Somma...

Narodziny kompleksu wulkanicznego Somma - Wezuwiusz datowane są na 400 tysięcy lat temu... Jednak najbardziej pewne informacje dotyczą jedynie ostatnich 25000 lat...

Ludzie nadal obawiają się przebudzenia wulkanu i mają ku temu podstawy, ponieważ naukowcy obliczyli, że wybuchy powinny następować mniej więcej co 40 lat... Jego aktywność jest nieustannie monitorowana... W 1841 roku z polecenia Ferdynanda II Burbona, króla Obojga Sycylii zostało założone Obserwatorium Wezuwiusza... Jest to najstarsze obserwatorium wulkanologiczne położone na wysokości 609 m n.p.m. zamontowane czujnik sejsmiczne wychwytują najdrobniejsze  podziemne wstrząsy, powstające  w wyniku ruchów magmy i gazów... Ich zadaniem jest jak najszybsze ostrzeżenie przed nadchodzący, wybuchem...

Prowadzone są również badania i nadzór nad innymi włoskimi wulkanami: Epomeo na Ischii,  Polach Flegrejskich, Stromboli oraz Etnie... Są one wykonywane przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu... Osservatorio Vesuvio bardzo uważnie  monitoruje  wulkan i w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia, szlak na Wezuwiusza  jest zamknięty ...

Stałam na rozległym, hotelowym tarasie i patrzyłam na położony w oddali Neapol, Zatokę Neapolitańską i obejmowałam swoim spojrzeniem Wezuwiusza, który dominował nad krajobrazem niczym śpiący olbrzym... Każdego dnia przyciągał mój wzrok, trochę też niepokoił, wzbudzał poczucie lęku, ale i zachwycał... Wiedziałam, że za kilka dni go odwiedzę i uda mi się dojść na jego szczyt...

Już sama droga na Wezuwiusza była niebywale ekscytująca... Niezwykle wąska, ograniczona od przepaści niewysokim murkiem,  z serpentynami, malowniczymi krajobrazami, morzem żółci i dużą dawką adrenaliny...

Gdy stanęłam na  parkingu na wysokości 1000 metrów, oniemiałam z wrażenia... Nigdy dotąd nie widziałam takiego nagromadzenia żółtego koloru... A wszystko za sprawą wysokich drzew janowca i krzewów żarnowca... Widok był obłędny...

Z parkingu do szczytu krateru prowadzi nieutwardzona, szeroka ścieżka oraz fragment drewnianych schodów... Ścieżkę pokrywał drobny żużel, pumeks i pył... Ze względu na tę nawierzchnię należy mieć zamknięte, wygodne buty... Wejście na szczyt zajmuje około 30 minut... 

Jak pewnie już wiecie, od razu moją uwagę  przykuła roślinność... Spacer pośród  morza żółtych kwiatów jest naprawdę wyjątkowym widowiskiem zarówno dla oczu, jak i dla zapachu, który cały czas mnie oszałamiał...  













Większa część Masywu Wezuwiusza została uznana w 1995 roku za Narodowy Park Wezuwiusza (Parco Nazionale del Vesuvio)... Park zajmuje powierzchnię ponad 135 kilometrów kwadratowych... Jego zadaniem jest ochrona żyjących  na zboczach roślin i zwierząt, znajdujących  się tam unikatowych form geologicznych oraz sposobów gospodarowania  człowieka  na terenach  powulkanicznych...

Zbocza Wezuwiusza charakteryzują się różnym nachyleniem i są pokryte materiałem  przenoszonym przez błoto i osady lawy, tworząc głębokie rowki zwane kanałami...

Wspinaczka po zboczach wulkanu, pośród zapachu janowca, żarnowca i siarki dostarczała dreszczyku emocji i  jednocześnie zachwyca pięknem przyrody... W pewnym momencie mogliśmy obserwować ławice mgły a może chmur, które przysłoniły krajobrazy...








Latem w 2017 roku  obszar Parku Narodowego  Wezuwiusz i okolice nawiedził ogromny pożar, który spowodował rozległe szkody w dziedzictwie leśnym... Pożar  wybuchł z dużą szybkością i zjadliwością, niszcząc ogromną część wysokich, wielowiekowych lasów porastających zbocza Wezuwiusza... 30 metrowe płomienie zniszczyły wszystko co napotkały na swojej drodze... Jeszcze obecnie są widoczne skutki po tych strasznych pożarach w 2017 roku... Straszą kikuty wysokich drzew... Postanowiono pomóc w odrodzeniu się naturze i posadzono tysiące roślin... I takim pionierskim  rosnącym tutaj gatunkiem jest Ginestra,  roślina strączkowa - janowiec i żarnowiec.... Doskonałe rośliny do "trudnych stanowisk"... Ich dojrzałe nasiona same się rozsiewają i ukorzeniają w glebie...

Przyroda szybko się odbudowała, zbocza Wezuwiusza pokryte są gęstą roślinnością... Szkoda zwierząt, które nie przeżyły... Chociaż miałam szczęście zobaczyć gekonka... Wielu miejscach rośnie powojnik pnący (Clematis Vitalba)... Pnącze to, występujące jako dzika roślina, posiada wiele walorów ozdobnych... Ma prześliczne, białe drobne kwiaty, które  pięknie kontrastują z żywą zielenią liści... Dodatkowo kwiaty są wybitnie wonne, a zapach daje się wyczuć nawet w dużym promieniu od samego krzewu...







Wspinaczka na Wezuwiusz, dotarcie do krawędzi i spojrzenie w krater to niesamowite przeżycie... Byłam pod wrażeniem tego miejsca... Przeżywałam swój pobyt i nie przeszkadzały mi te tłumy ludzi, którzy, tak jak i ja pragnęli spojrzeć w głębię krateru... Wulkan ma typowy kształt ściętego stożka i robi wrażenie swym rozmiarem... Krater ma obecnie średnicę 450 m i głębokość 300 m... Księżycowy krajobraz jest fascynujący... W powietrzu unosił się specyficzny zapach siarki chociaż nie mogłam dostrzec żadnych dymków...  Ze szczytu wulkanu  rozciągają się piękne krajobrazy na Neapol i Zatokę Neapolitańską... Johann Wolfgang Goethe tak pisał o Wezuwiuszu: Piekielny szczyt górujący nad środkiem raju, groza obok piękna... Zawsze był inspiracją dla poetów, pisarzy i malarzy... Dla wielu był wyjątkowo pociągający...








Na zboczach Wezuwiusza po raz pierwszy widziałam pięciometrowe janowce (Genista L.)  z żółtymi koronami i takie okazałe krzewy żarnowca (Cytisus)... Na nasłonecznionych zboczach Wezuwiusza rosną  też połacie ostrogowca czerwonego (Centranthus  ruber)... To bylina nie do ujarzmienia i dodatkowo sama wysiewająca się i cudownie pachnąca...  Jej plusem są prześliczne,  drobne czerwono-różowe kwiaty zebrane w wiechowate kwiatostany... Doskonale sprawdza się na zboczach, ponieważ korzenie ma silne i grube, które pozwalają na wzmocnienie zbocza i przeciwdziałają erozji...

Zejście ze szczytu Wezuwiusza było szybsze i trwało tylko 15 minut... Dla mnie jednak trochę trudniejsze, nogi dosłownie zjeżdżały niekontrolowane w dół... Jedno mogę powiedzieć: cieszę, że tam byłam... Kolejnego dnia zobaczyłam Pompeje, miasto pogrzebane przez Wezuwiusza...

Fredrich Schiller zaś pisał wprost o zdradliwym kraterze Wezuwiusza, dostrzegając w nim budzące grozę i wspaniałe widowisko zmian niszczących wszystko i tworzących na nowo, by znowu niszczyć...


Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze..

Życzę udanego, słonecznego weekendu...

Serdecznie wszystkich pozdrawiam...