środa, 28 sierpnia 2024

Procida - kolorowa wyspa Zatoki Neapolitańskiej

 







Przeżyć życie w pełni to najważniejsza rzecz.

Warto cieszyć się każdą chwilą

i nie zmarnować ani jednej sekundy. 

( Eleanor Roosevelt)










Niewiele jest takich miejsc, które potrafią tak zachwycić i zafascynować jak Zatoka Neapolitańska (wł. Golfo di Napoli)... Jest  to klejnot znany na całym świecie, oszałamiający zbiornik wodny położony na południe od Neapolu... W Zatoce Neapolitańskiej znajdziemy bajeczne Wyspy Flegrejskie, które zdają się być oderwane od rzeczywistości... Archipelag obejmuje cztery wyspy: Ischię, Procidę, Vivarę i  Nisidę...

Drugą co do wielkości w archipelagu Wysp Flegrejskich jest Procida... Wyspa maleńka, przepiękna, niezadeptana przez masową turystykę... Znajduje się na niej miejscowość, o tej samej nazwie... Jest najrzadziej odwiedzaną z wysp, co wydaje się niesamowite, biorąc pod uwagę jej piękno...

Z geologicznego punktu widzenia wyspa jest w całości pochodzenia wulkanicznego, powstałego w wyniku erupcji co najmniej czterech różnych wulkanów, datowanych 55 000 do 17 000 lat temu, które obecnie są wymarłe i w dużej mierze zanurzone...

Historia wyspy Procida jest stara jak świat... Według mitów greckich została wyrzucona z dna morza lub wrzucona do morza podczas walki bogów olimpijskich z gigantami... Między XVII a XVI w p.n.e. Mykeńczycy wybrali ją na miejsce produkcji metalu... Kilka wieków później prawdopodobnie mieszkali tam Kumanowie, a wieki później przybyli Rzymianie... W VI wieku naszej ery Procida została przyłączona do terytorium Neapolu... Ucierpiała z powodu licznych najazdów Saracenów... Później następowały ataki: Gotów, Wandali...


Patrząc na Procidę z góry,  wygląda trochę jak kot leżący na morzu, z ogonem (wyspa Vivara) i wzrokiem zwróconym w stronę Neapolu...

Po niemal tropikalnej nocy, wstał kolejny bardzo upalny dzień... Mój ulubiony bo jestem ciepłolub... Wyjeżdżając z hotelu w Gragnano do portu w Neapolu na  niebie świeciło słońce... Jednak z każdą chwilą przejrzystość powietrza stawała się  nieszczególna, przymglona... Płynąc wodolotem do Marina Grande, wzbudziła zainteresowanie położna w najwyższym punkcie Procidy,  twierdza Terra Murata - murowana ziemia, tak Włosi nazywają dawny pałac szlachecki i późniejsze więzienie...

Po zejściu na ląd w porcie Marina Grande udaliśmy się do historycznego centrum Procidy... Wzdłuż portu ciągnie się tętniąca życiem  Via Roma, aż do Piazza Sancio Cattolico gdzie znajduje się Chiesa Santa Maria della Pietà, ( kościół Święta Maria Miłosierdzia)...









Nad Placem Marina Grande dominuje kościół Święta Maria Miłosierdzia zbudowany  w 1760 roku, na fundamentach wcześniej istniejącej świątyni... Jest to jednonawowa budowla charakteryzująca się prostotą i elegancją, która zachęca do duchowej refleksji... Wewnątrz sztuka sakralna otacza zwiedzającego obrazami, rzeźbami i wspaniałymi detalami architektonicznymi... Każdy element, od ambony z drzewa orzecha włoskiego po drewniane posągi, marmurowe ołtarze i cudowną rzeźbę Piety, przyczynia się do  stworzenia atmosfery świętości i piękna, czyniąc ten kościół miejscem, w którym sztuka i wiara łączą się w ponadczasowej harmonii...








Via Principe Umberto prowadzi cały czas pod  górę... Nie jest zbyt szeroka... Ma ona wartość historyczną...  Wysokie kamienice, gęsto przylegają jedna do drugiej... Nad naszymi głowami powiewa pranie i zwisają koszyki z maleńkimi  dzwoneczkami... To gospodynie opuszczają koszyk z listą i z pieniędzmi, a zaprzyjaźniony sklepikarz zrobi za nią zakupy... Gdy są gotowe, dzwoni dzwoneczkiem na gospodynię a ta wciąga koszyk do góry...  

Via Principe Umberto łączy dzielnicę San Leonardo z portem Marina Grande, dochodzi do Piazza dei Martiri i Terra Murata... Droga w górnej granicy zwęża się i ma 2,50 metra szerokości... Ze względu na brak chodnika nie udostępniona jest dla ruchu miejskiego...

Nie tylko na Via Principe Umberto ale także na innych uliczkach  Procidy spotykamy dziesiątki  edicole votive - wotywne świątynie czyli po prostu  ulicznych kapliczek ze świętymi patronami... Zaskoczył mnie też, nie jeden "święty" Maradona... Każda kapliczka ma wypisaną datę, kiedy została wzniesiona i przyczynę jej powstania....

















Doszliśmy do historycznego centrum miasta,  do Placu Męczenników ( wł. Piazza dei Martiri)... Ten niezwykle malowniczy plac w przeszłości był miejscem tragicznym... Upamiętnia 16 mieszkańców powieszonych tutaj, których jedyną zbrodnią było przyłączenie się do Republiki Neapolitańskiej... Na placu stoi przepiękne barokowe Sanktuarium Santa Maria delle Graze... Niestety ze względu na sjestę było zamknięte... Naprzeciw sanktuarium stoi Palazzo Mignano De Iorio... Urzekający przykład architektury szlacheckiej... Pałac  przyciąga uwagę swym czerwonym kolorem i zielonymi okiennicami... Zbudowany w 1656 roku dla Giovanniego da Procida... Na środku placu stoi pomnik wybitnego ekonomisty, polityka z Procidy,  Antonio Scialoji...











Do Terra Murata droga prowadzi cały czas pod górę... Cytadela, dawny pałac szlachecki, który przez 158 lat służył jako więzienie, przedstawiały żałosny widok... Dziś, po dekadach popadania w ruinę jest częściowo udostępniony do zwiedzania ale prawdę mówiąc, nie wart wspinania się i pokazania na blogu... Schodząc z góry zatrzymałam się na tarasie widokowym... Stąd można podziwiać najpiękniejsze widoki na Procidę... Dla nich warto przyjechać na wyspę... Z tego miejsca rozciąga się cudowny widok na jej drugą stronę, na Zatoczkę Marinę Corricella z jej kolorowymi, przypominającymi klocki domkami, uchodzi wśród miłośników za jedną z najpiękniejszych w całej Italii...










Procida jest wyjątkową, bardzo klimatyczną wyspą... Jest tutaj wiele oszałamiających, niezapomnianych krajobrazów... Jednym z powodów, dla których tak bardzo mnie zachwyciła była jej niesamowita i kolorowa architektura... Domy w Procidzie pomalowane są w pastelowych kolorach, od różu, żółci, błękitu, pomarańczowego...

Spacer bardzo wąskimi, brukowymi uliczkami przypomina oglądanie  żywych obrazów... Tutaj każdy dom, kamieniczka ma swoją osobowość i charakter... Najwięcej uroku ma wędrowanie po wyspie... W drzwiach wiszą stare kołatki, balkony zdobią ręcznie kute barierki... Tutaj na każdym kroku czekają malownicze detale, tworzące  klimat śródziemnomorskiej wyspy...











Maiłam szczęscie zobaczyć kolejną świątynie na tej niewielkiej na wyspie... Był to kościół świętego Leonardo... Położony jest pomiędzy dwoma głównymi marinami na wyspie: Marina Grande i Marina Corricella, przy Via Vittorio Emanuele... Święty Leonard z Noblatu czyli Orleanu był wyzwolicielem niewolników, obrońcą więźniów,  rozbitków...

Kościół świętego Leonardo jest świątynią jednonawową, zbudowaną w XVI wieku na fundamentach wcześniejszej budowli... W ołtarzu głównym drewniana figura świętego... Poniżej umieszczono symbole: żaglowiec, Ewangelię, małego, czarnego chłopca z zerwanymi łańcuchami... Sporo tutaj przeróżnych rzeźb...  Możemy zobaczyć m.in.: posąg świętej Rity z Cascii, Madonnę z Pompejów, świętego Judę Tadeusza, świętego Tarcisio, świętego Ciro... W narożniku naprzeciw wejścia możemy zobaczyć Ecce Homo...












Spacer po wyspie dostarczył mi niepowtarzalnych wrażeń i emocji... Musę to powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia... Pierwszą rzeczą, która mnie przywitała i szczególnie rzuciła się w oczy, to była paleta barw pokrywająca małe domki Mariny Grande... Nie brakuje tu małych, przeuroczych restauracyjek w których można skosztować cudownej, orzeźwiającej granity, wypić lodowatego Aperola, zjeść pizzę, wypić prawdziwe espresso, które dosłownie stawia na nogi i zjeść obłędne ciacho...

Procida to wyspa o powolnym tempie, właściwie tutaj nikt się nie spieszy... Tutaj naprawdę można zanurzyć się w prostocie i autentyczności... Tutaj można cudownie spędzić czas...


Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...

Serdecznie wszystkich pozdrawiam...