Nie pozwól uciec miłości.
Taka prawdziwa zdarza się tylko raz w życiu,
i jeśli jej nie przeżyjesz,
unieszczęśliwi Cię na zawsze...
(Angela Becerra)
Dzisiaj pragnę Was zabrać do miasta o którym od dawna marzyłam... Lubeka (niem. Lübeck), niezwykle malownicza królowa Hanzy, stolica związku miast handlowych... Położona nad Zatoką Lubecką, przy ujściu do niej rzeki Trave...
Wszystkie zabytki w Lubece znajdują się w Starym Mieście, na wyspie w kształcie jajka, do dziś otoczonej fosą i odnogą rzeki Trave...
Miasto dziedzictwa UNESCO ma wiele do zaoferowania, posiada też trzech zdobywców Nagrody Nobla... Lubeka wita nas mottem łacińskim : Concordia domi, foris pax - Zgoda w domu, pokój na zewnątrz, umieszczonym na Bramie Holsztyńskiej...
Pragnę przybliżyć odrobinę historii miasta... Lubeka zawsze była wyjątkowa... Przez niemal 400 lat była królową Hanzy, a dzisiaj jest bramą do Bałtyku, krajów bałtyckich i Skandynawii... Założona w 1143 roku przez przez Adolfa von Schauenburga, zdobyta w 1157 roku przez Henryka Lwa, księcia Saksonii i Bawarii...
* Lubeka - XIV wiek *
W 1226 roku ogłoszona wolnym miastem Rzeszy (miasto w Świętym Cesarstwie Rzymskim) przez Fryderyka II Barbarossę i pozostało nim aż do 1937 roku... Fryderyk II nadał miastu prawo żeglugi, rybołówstwa, utworzył mennicę i przyczynił się do bogactwa Lubeki...W 1358 roku Liga Hanzeatycka uczyniła z niej siedzibę administracyjną i umocniła jej potęgę... Wydarzenie to miało miejsce zaledwie osiem lat po tym, jak Czarna Śmierć zniszczyła ludność miasta... Rozbudowa fortyfikacji i sprytna dyplomacja uchroniły Lubekę przed wzięciem udziału w wojnie trzydziestoletniej (1618 -1648)... W 1806 roku neutralne miasto zostało siłą wciągnięte w walkę między wojskami pruskimi a francuskimi... Wtedy to poniosła spore straty...
Najtrudniejszy okres w historii miasta to alianckie naloty bombowe, które rozpoczęły się w nocy w Niedzielę Palmową w 1942 roku... Dzięki szwajcarskiemu pisarzowi i dyplomacie Carlowi J. Burckhardtowi, który był wówczas prezesem Czerwonego Krzyża, Lubeka nie została zniszczona... Utrzymywał on, że z port w tym mieście służył do wysyłania towarów do alianckich jeńców wojennych... Odbudowa Lubeki wymagała wielu lat i wielkich wysiłków...
* Spacer po Lubece - część II *
Patrząc na rycinę z XIV wieku widzimy, że siedem wież kościelnych dominuje w sylwetce Lubeki... Aby do nich się dostać, trzeba minąć wielki symbol miasta, masywną bramę Holsztyńską (Holstentor)... Patrząc na nią widać, że jest trochę pochylona... Została zbudowana w ramach modernizacji fortyfikacji w latach 1464 - 1477 przez lubeckiego budowniczego... Mieściło się tam trzydzieści dział, ale nigdy nie oddano z nich żadnego strzału... Budowla jest systemem obronnym, utworzonym z dwóch potężnych wież o stożkowych dachach pokrytych łupkiem... Pośrodku wież znajduje się łukowata brama przejazdowa, która prowadzi na Stare Miasto...
Patrząc na bramę od strony miasta, u szczytu widzimy gotycką figurę Madonny z Dzieciątkiem z 1470 roku... Holstentor jest czterokondygnacyjna... Zbudowana z cegły jak niemal wszystkie najciekawsze zabytki w mieście... Najbardziej rzucającymi się w oczy ozdobami, są dwie poziome wstęgi z terakoty, które oplatają całą bramę... Składają się z pojedynczych paneli, na których widzimy trzy różne wzory: układ czterech lilii heraldycznych, cztery liście ostu i symetrycznej siatki... Na wstędze są też postacie męskie, herb Lubeki...
Od strony zachodniej, na przeciw Bramy Holsztyńskiej znajduje się zielony trawnik, a po jego bokach ciągną się rabaty z kwitnącymi rudbekiami, bodziszkami, różami, różnokolorowymi świerzbnice macedońskie... Ustawiono też dwa monumentalne lwy żeliwne... Jeden z lwów kieruje swój wzrok na śpiącego towarzysza... Pierwotnie lwy stały przed domem kupca i kolekcjonera dzieł sztuki... W 1873 roku zostały przeniesione przed Hotel Hamburg i stały tam aż do jego zniszczenia w 1942 roku... W pasie zielonym przy Alei Willy Brandta możemy zobaczyć statuę z brązu Kroczącą antylopę autorstwa niemieckiego rzeźbiarza Fritza Behna, który zasłynął dzięki rzeźbom zwierząt afrykańskich...
Na nabrzeżu, w prawo od Bramy Holsztyńskiej, ciągnie się szereg wspaniałych budynków z XVI i XVII wieku, tzw. Salzspeicher (Składy soli)... Powstawały one w latach 1579 - 1745 dla przywożonej soli z Lüneburga, a eksportowanej do Skandynawii, gdzie używano jej do konserwowania ryb, głównie soli... Salzspeicher zbudowano z cegły klinkierowej w stylu renesansowym... Obecnie wykorzystywane są jako magazyny z tekstyliami...
Handel solą, był jednym z czynników, który uczynił Lubekę potęgą w Lidze Hanzeatyckiej, która była związkiem wolnych miast północnej Europy... W szczytowym okresie działania związek łączył 300 miast... Przewodziła im oczywiście Lubeka, pierwszy niemiecki port nadbałtycki...
Wzdłuż rzeki Trave biegnie ulica An der Obertrave... Jej nazwę nadano w 1884 roku... Zaczyna się od Mostu Holsztyńskiego znajdującego się przy Bramie Holsztyńskiej... Na szczęście ulica nie ucierpiała w czasie nalotów w 1942 roku i możemy zobaczyć przepiękne kamieniczki z białymi i ceglanymi fasadami i ze schodkowymi szczytami... Są tutaj liczne kawiarenki, restauracje, sklepiki z pamiątkami i porcelaną... Jednak mnie zaciekawiły urokliwe korytarze, którymi można dojść do prześlicznych, maleńkich dziedzińców, podwórek między kamieniczkami...
Ukryty świat historycznych dziedzińców i korytarzy mieszkalnych znajduje się na Starym Mieście... Zaczęły powstawać już w XIV wieku... Niegdyś było ich około 180, do dnia dzisiejszego pozostało około 90 ukwieconych dziedzińców, korytarzy... Są one atrakcją Lubeki... Większość z nich jest swobodnie dostępne... Zwiedzając takie miejsca należy uszanować mieszkańców i zachowywać się kulturalnie... Te miejsca emanują, czarują ciszą i spokojem... Zachwycają kwitnącymi fuksjami, pelargoniami, malwami, różami, hortensjami a nawet owocującymi pomidorami...
Z An der Obertrave skierowaliśmy swe kroki na Petersgrube, ulicę Starego Miasta, którą chcieliśmy dojść do gotyckiego kościoła świętego Piotra... Chodząc po uliczkach lubeckiej starówki zachwycałam się tym wszystkim co kryła w sobie stolica Hanzy... Jedna uliczka była piękniejsza od drugiej, jedno podwórko było cudowniejsze od drugiego...
Muszę przyznać, że autentycznie oczarowała mnie królowa niemieckiej Hanzy... Petersgrube emanuje spokojem i nieodpartym urokiem... Nie wiem jak wyglądają wnętrza kamienic ale ich fasady w stylu gotyckim, renesansowym, barokowym, rokokowym i wreszcie w neoklasycystycznym nie tylko zwracały uwagę swym pięknem, ale w oczy rzucały się wspaniałe elementy dekoracyjne i misterne, pedantyczne wykonania...
Po lewej stronie Petersgrube stoi rząd samochodów i mimo to jest niezwykle urokliwa... Przy fasadach rosną pnącza, malwy, róże... Uliczka jest wąska, kręta, brukowana i cały czas pnie się w górę... Pierwsze informacje o Petersgrube pisane w języku łacińskim pochodzą z 1285 roku i wtedy ta ulica wspomina jest jako "fossa sancti Petri"... Och, widzę już wieżę kościoła świętego Piotra, zatem na dzisiaj kończę swój post...
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Życzę udanego, miłego tygodnia...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...