wtorek, 30 czerwca 2015

Czas lawendy, hortensji i urlopu...









W roziskrzone oczy patrzy
kołysząc się w słońcu
i z ciepłym zefirem marzy
lawenda pełna miodu...

Tęskne spojrzenie posyła
biorąc miłość w ramiona,
za lekka, z wiatrem jej ubywa
a pomimo to pokorna...

Nieśmiałość kwiatu pokonuje
właściwym aromatem
i tysiącem niebieskich płatków
kocha się z babim latem...

(Aleksandra Baltissen)






W   moim  ogrodzie  powoli  nastaje  czas  kwitnienia  i  panowania  lawendy... Myślę, że  jest symbolem  gorącego  lata... Nie wiem  jak  Wy  ale  ja uwielbiam tę niepozorną roślinę... Uwielbiam  za   cudowny  kolor  i  fascynujący  aromat... Ach! co  to  za  zapach... Często  zastanawiam  się  z  czym  go  porównać... On  mnie  zniewala,  uspakaja, relaksuje... Od  tysięcy  lat trwa  zauroczenie  lawendą... Już  Egipcjanie  namaszczali  głowy  olejkiem  lawendowym... Rzymianie  i  Grecy  stosowali  lawendę  jako  dodatek  do  kąpieli... Cenili  ją  za  właściwości  antyseptyczne  i lecznicze... Prawie  każdy  przyzna,  że  lawenda  jest  przepiękna  a jej  motywy i wszelakie dekoracje są niezwykle urzekające... 











Jutro około 16-tej wyjeżdżamy na urlop... Nie będzie zbyt długi ale mam nadzieję, że obfitujący w atrakcje i nowe doznania...  W związku z tym miałam dużo spraw do załatwienia... Z braku czasu mało wstępowałam  na  Wasze blogi... Wszystko mamy już przygotowane... Jesteśmy też spakowani... 

Odbyłam przechadzkę po ogrodzie aby  w pamięci zabrać jego obraz, zerwałam do ususzenia trochę lawendy, zrobiłam kilka zdjęć... Mając trochę luzu, przysiadłam na chwilę pod pachnącą lipą z filiżanką ziół (melisa i lawenda).

Wracamy nocą 12 lipca...  Kochani, czerwona róża - oczywiście dla Was...
Teraz żegnam się z Wami.








Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Pozostawiam serdeczne pozdrowienia...



środa, 24 czerwca 2015

Zapłakane lato





Piwonie kwitną, białe i różowe,
A w środku każdej, jak w pachnącym dzbanie,
Gromady żuczków prowadzą rozmowę,
Bo kwiat jest dany żuczkom na mieszkanie.

Matka nad klombem z piwoniami staje,
Sięga po jedną i płatki rozchyla,
I długo patrzy w piwoniowe kraje,
Dla których rokiem bywa jedna chwila.

Potem kwiat puszcza i, co sama myśli,
Głośno i dzieciom, i sobie powtarza.
A wiatr kołysze zielonymi liścmi
I cętki światła biegają po twarzach.
(Czesław Miłosz)






Od kilku dni zagościło lato...  Po deszczowym maju, tak bardzo czekałam na czerwiec... I co mamy?  Lato chłodne i codziennie zapłakane...  Nie lubię pochmurnych, deszczowych dni... Na szczęście nie mam kapryśnego charakteru i dlatego liczę na szybką poprawę pogody... Żadna to przyjemność zrywać jagody kamczackie,  czereśnie i truskawki w pelerynie... Takie opady deszczu szkodzą poziomkom, jagody opadają... Dobrze, że chociaż część truskawek jest pod folią... bo te deszczowe nie mają smaku... Przerobimy je  na wino... Przy takiej pogodzie to i ptaki są mało widoczne i mało aktywne i nie obierają czereśni... Za to w Małym Lasku pojawiły się dziki... Przekopują łąkę w poszukiwaniu pożywienia...  N całe szczęście nie dostaną się do ogrodu... Przed chwilą przestało padać... Jest nadzieja, że powróci słońce i w końcu zacznie się prawdziwe lato...






Zrywamy codziennie sporą ilość truskawek i bez ograniczeń zajadamy się nimi... Nie robię żadnych kompotów bo ich nie pijemy... Dżemy mamy jeszcze ubiegłoroczne... Mrożę truskawki dla Eryka aby miał zimą do koktajli... Ja takich napojów również nie piję... Na wielu blogach  królują truskawki... I ja dzisiaj zrobiłam im kilkanaście zdjęć... Zapraszam...