W roziskrzone oczy patrzy
kołysząc się w słońcu
i z ciepłym zefirem marzy
lawenda pełna miodu...
Tęskne spojrzenie posyła
biorąc miłość w ramiona,
za lekka, z wiatrem jej ubywa
a pomimo to pokorna...
Nieśmiałość kwiatu pokonuje
właściwym aromatem
i tysiącem niebieskich płatków
kocha się z babim latem...
(Aleksandra Baltissen)
W moim ogrodzie powoli nastaje czas kwitnienia i panowania lawendy... Myślę, że jest symbolem gorącego lata... Nie wiem jak Wy ale ja uwielbiam tę niepozorną roślinę... Uwielbiam za cudowny kolor i fascynujący aromat... Ach! co to za zapach... Często zastanawiam się z czym go porównać... On mnie zniewala, uspakaja, relaksuje... Od tysięcy lat trwa zauroczenie lawendą... Już Egipcjanie namaszczali głowy olejkiem lawendowym... Rzymianie i Grecy stosowali lawendę jako dodatek do kąpieli... Cenili ją za właściwości antyseptyczne i lecznicze... Prawie każdy przyzna, że lawenda jest przepiękna a jej motywy i wszelakie dekoracje są niezwykle urzekające...
Jutro około 16-tej wyjeżdżamy na urlop... Nie będzie zbyt długi ale mam nadzieję, że obfitujący w atrakcje i nowe doznania... W związku z tym miałam dużo spraw do załatwienia... Z braku czasu mało wstępowałam na Wasze blogi... Wszystko mamy już przygotowane... Jesteśmy też spakowani...
Odbyłam przechadzkę po ogrodzie aby w pamięci zabrać jego obraz, zerwałam do ususzenia trochę lawendy, zrobiłam kilka zdjęć... Mając trochę luzu, przysiadłam na chwilę pod pachnącą lipą z filiżanką ziół (melisa i lawenda).
Wracamy nocą 12 lipca... Kochani, czerwona róża - oczywiście dla Was...
Teraz żegnam się z Wami.
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Pozostawiam serdeczne pozdrowienia...