czwartek, 31 października 2013

Czas pamięci, zadumy i wspomnień...

             
         
                       

Cmentarną ciszą ukołysani,
z dala od życia i znoju,
dobiwszy wreszcie cichej przystani,
odpoczywają w spokoju...

(E.Daniszewska)


       Tu jest pamięć i tu jest świeczka,
       Tutaj napis i kwiat pozostanie. 
       Ale zmarły, gdzie indziej mieszka,
       na wieczne odpoczywanie.
       (...)
       Smutek to jest mrok po zmarłych tu
       ale dla nich są wysokie jasne światy.
       Zapal świeczkę.
       Westchnij.
        Pacierz zmów.
        
        Odejdź pełen jasności skrzydlatej.
      
J.Kulmowa    "W Zaduszki"



Jutro dzień Wszystkich Świętych i kolejny to, Dzień Zaduszny...
Dni wyjątkowe...
Dni pamięci o tych co już odeszli na miejsce wiecznego spokoju...
Odwiedzę cmentarze na których spoczęli moi Ukochani Rodzice i Dziadkowie...
Pobędę u nich dłuższej niż zwykle... 
Wrócę do wspomnień... 
Minęło już trochę czasu...
Ja jednak nie potrafię zaakceptować, że odeszli  i zbyt wcześnie...
Oni na zawsze pozostaną w moim sercu... 
Pomodlę się, zapalę znicze, zostawię kwiaty... 

W tym dniu, wrócę do Nich kolejny raz...

Te dni to dobry moment na refleksje nad własnym życiem, nad  przeszłością, teraźniejszością i  przyszłością...
Pamiętam o moich bliskich i do końca swoich dni będę pamiętać bo:

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o Nim."

poniedziałek, 28 października 2013

Cud natury...




    ...Ciesz się, że słońce zwycięża słotę
       i świat jak jabłko w dłoni trzyma.
       Bowiem po dniach jesieni złotej
       nadejdzie skuta srebrem zima.   
  
      Jan Kasprowicz

Póki jeszcze można,  pełnymi garściami korzystam ze słonecznej, jesiennej pogody... Wczorajsza niedziela była piękna...  Podobnie jak ja, wielu mieszkańców Krakowa i Śląska szukało odpoczynku od zgiełku w Ojcowskim Parku Narodowym... Znalezienie miejsca na którymś z czterech parkingów graniczyło niemal z cudem...  Zatrzymanie się na poboczu drogi,  jest możliwe w niewielu miejscach...

Mimo wszystko, warto sobie zadać trud i zobaczyć chociaż mały fragment najmniejszego parku narodowego w Polsce... Jesienią wygląda cudownie... Uważam, że jesienią Ojcowski Park  jest najpiękniejszy...Wrót do niego strzeże imponujący gotycko-renesansowy zamek, ważne ogniwo łańcucha Orlich Gniazd, broniący szlaku z Krakowa na Śląsk... Postawiony na stromej skale był nie do zdobycia od strony Doliny Prądnika...





Poniżej zamku z dna doliny wyrasta najsłynniejsza ojcowska skałka - Maczuga Herkulesa... Ma około 25 metrów wysokości... Na jej szczycie stoi krzyż upamiętniający zdobycie skały... Jej ciekawy kształt stał się inspiracją dla wielu legend... Jedna z nich mówi, że została postawiona przez diabła... Ta niezwykła forma skalna jest wynikiem wietrzenia się skały wapiennej...






Przynajmniej raz w roku odwiedzam ten przepiękny fragment krasowego krajobrazu Wyżyny Krakowsko -Częstochowskiej... Tutejsze, specjalnie przygotowane szlaki pozwalają poznać tajemnice tego miejsca... Miejsce to bowiem zachwyca bogactwem przyrody i krajobrazu... Jest tu mnóstwo malowniczych zakątków, skałek, iglic, teras rzecznych... Piękno tutejszej przyrody przyciągało zawsze turystów... Chopin również odwiedził to miejsce... Był romantykiem, a każdy z romantyków marzył o Krakowie... Kiedy odwiedził miasto z grupą przyjaciół przyjechał do Ojcowa, do słynącej z pięknych widoków Doliny Prądnika...




Aby zobaczyć piękno Doliny Prądnika w całej krasie warto wspiąć się na którąś ze skałek wapiennych... Okoliczne wzgórza, porośnięte są grądami oraz buczynami... Buczyna jest mrocznym lasem... Nabiera pięknych barw dopiero jesienią, gdy przebarwione na kolor starego złota liście buków opadną i do dna lasu docierają promienie słońca... Ależ miałam uciechę... Przemierzałam stoki, szurając nogami w zeschniętych liściach... Suche liście wydawały delikatny szelest... Co jakiś czas słyszałam trzask łamanych gałązek... I kiedy stałam na niewielkim zboczu, pomyślałam sobie; a może by tak poturlać się z górki... Miałam ogromną ochotę, ale mój Eryk wybił mi z głowy ten pomysł...




Niezależnie od szlaku, który bym wybrała, zawsze będę zwiedzać...dno Morza Jurajskiego, które ustąpiło około 100 mln lat temu... Woda, wiatr i czas rzeźbiły podłoże... W miękkich skałach powstały jaskinie... W nich natrafiono na jedno z najstarszych w Polsce siedlisk człowieka prehistorycznego... Groty stanowiły schronienie od średniowiecza aż do czasów zaborów... Pamiętamy, że w jednej ukrywał się król Władysław Łokietek, uciekając przed czeskim monarchą Wacławem II...



Na stokach północnych zauważam płaty jaworzyny górskiej... Teraz kiedy na drzewach brakuje liści widoczne są jaskinie... Na drzewach rośnie winobluszcz a łąka doliny pokryta jest kwitnącym rumiankiem...  Parku Ojcowskim byłam w ubiegłym roku... Jesień nie była jeszcze taka piękna i kolorowa... 



Jesienią,  każda spotkana roślina budzi moje zdziwienie... Gdy zobaczyłam kępy marcinków byłam mile zaskoczona... Okazuje się, że to aster gawędka, to gatunek objęty ścisłą ochroną...

Przyznaję, że Dolina Prądnika jest oblegana , ale wystarczy wyjść na któryś ze szlaków i znajdziemy ciszę i spokój... A krajobrazy wszędzie są zachwycające... Uważam, że Ojcowski Park Narodowy to prawdziwy cud natury...

    Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
    Życzę miłego, słonecznego tygodnia...
    Pozostawiam serdeczne pozdrowienia...


niedziela, 27 października 2013

Arles- miasto Vincenta van Gogha...



                    


    Gwiaździsta, gwiaździsta noc,
    Weź szarą i niebieską farbę
    Wyjrzyj, spójrz na letni dzień
    Oczyma, które znają ciemność mojej duszy
    Cienie na wzgórzach
    Naszkicuj drzewa i żonkile
    Uchwycić kolorem bryzę i zimowy chłód
    Na zaśnieżonej, lnianej ziemi...   
      
    Vincent     Don MacLean


Słoneczniki,  kwiaty lata i słońca... Kwiaty, które szczególnie sobie upodobałam...  Dlaczego? bo kwitną kiedy jest gorąco, są piękne i uśmiechają się do mnie już z daleka... Zachwycają swoją prostotą i "odwracają wniebowziętą głowę z tysiącem złotawych źrenic ku słońcu"... Sporo wiedziałam  o słynnych "Słonecznikach" van Gogha... Kwiatach, które tak uwielbiał ... W liście do swojego brata Theo pisał: "Być może wiesz, że piwonia należy do Jeannin, ostrokrzew do Quost, ale słonecznik jest mój..."

Pierwsze "Słoneczniki", które dane mi było zobaczyć, znajdowały się w Muzeum van Gogha w Amsterdamie, następne  w Nowej Pinakotece w Monachium i ostatnie w National Gallery w Londynie... Temat słoneczników,  malarz podejmował jedenaście razy... Te najsłynniejsze powstały w Arles...  Przypominają gorące słońce Prowansji... Śniłam i marzyłam aby zobaczyć Arles, miasto Vincenta van Gogha...




W lutym 1888 roku Vincent opuścił Paryż... Przybył do Arles w Prowansji... Miał dosyć francuskiej stolicy... Wykańczała go psychicznie i fizycznie... Marzył i tęsknił za spokojnym życiem na wsi... W Prowansji miał nadzieję znaleźć spokój a przede wszystkim odpowiednie, rozedrgane światło... Czas spędzony w Arles jest intensywny... Zwiedza miasteczko i okolice... Ono wtedy było małe i senne... Zachwyca się wyjątkowymi, niezrównanymi pejzażami Prowansji... Wszystko co widzi jest inspiracją jego prac... W ciągu 15 miesięcy namalował 300 obrazów i rysunków... Poniżej kilka obrazów, które stworzył w Arles...





Spełnił się mój sen i marzenie...  Zaskoczyło mnie  miasto zalane słońcem... Nie ukrywałam swego zdziwienia gdy zobaczyłam na termometrze + 42 st.C... Sądziłam, że od wód Rodanu będzie trochę chłodniej... Jednak lubię takie temperatury...  Często takimi uliczkami spacerował Van Gogh, kiedy tutaj mieszkał...






I kiedy weszłam w progi miasta, zauważyłam, że ulice mają starożytny i  średniowieczny charakter...
Są wąskie, kręte i przebiegają pośród starożytnych budowli... Historia miasta sięga 7 wieku p.n.e, kiedy to Foceanie (Focea w Grecji) założyli  Theline...  Miasto rozbudowywało się w czasach Imperium Rzymskiego... Za panowania cesarza Konstantyna, przeżywało złoty okres...  Nazywano je Małym Rzymem Galii...




Szukamy cienia... Znajdujemy go jedynie w wąskich uliczkach... Przebiegają między wysokimi, szarymi kamienicami... Spopielałe ściany nadgryzione przez ząb czasu, "ozdobione" są najczęściej niebieskimi żaluzjami... Dachy o łagodnym spadku nawiązują do architektury rzymskiej... Są pokryte dachówką gąsiorkową, typową dla południa...  Może dlatego mam do nich taką słabość... Robię fragmentaryczne zdjęcia... Dlaczego? bo serce Starego Miasta, do którego wiodą liczne bramy, oblegane jest przez tłumy turystów...  Każdy z nich pragnie zobaczyć rzymskie zabytki i miejsca gdzie ongiś widywano van Gogha przy sztalugach...






Spacerując uliczkami Arles, gdziekolwiek spojrzę, wszędzie widzę relikty przeszłości... Miasto pamięta odległe czasy rzymskiego panowania... Jest tutaj amfiteatr, teatr, forum... Oglądam romańskie kościoły... Miasto dzisiaj pamięta o biednym artyście, przecież też z niego żyje...  A kiedyś? mieszkańcy chcieli go stąd usunąć...  Stworzono Fundację Van Gogha, gdzie eksponowane są obrazy znanych współczesnych artystów... Mimo tłumów, zachwycam się urokami tego miejsca... Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś tutaj pojawię... O rzymskich zabytkach napiszę w innym poście.



    Wszystkie obrazy Vincenta van Gogha pochodzą z Internetu.