Gwiaździsta, gwiaździsta noc,
Weź szarą i niebieską farbę
Wyjrzyj, spójrz na letni dzień
Oczyma, które znają ciemność mojej duszy
Cienie na wzgórzach
Naszkicuj drzewa i żonkile
Uchwycić kolorem bryzę i zimowy chłód
Na zaśnieżonej, lnianej ziemi...
Vincent Don MacLean
Słoneczniki, kwiaty lata i słońca... Kwiaty, które szczególnie sobie upodobałam... Dlaczego? bo kwitną kiedy jest gorąco, są piękne i uśmiechają się do mnie już z daleka... Zachwycają swoją prostotą i "odwracają wniebowziętą głowę z tysiącem złotawych źrenic ku słońcu"... Sporo wiedziałam o słynnych "Słonecznikach" van Gogha... Kwiatach, które tak uwielbiał ... W liście do swojego brata Theo pisał: "Być może wiesz, że piwonia należy do Jeannin, ostrokrzew do Quost, ale słonecznik jest mój..."
Pierwsze "Słoneczniki", które dane mi było zobaczyć, znajdowały się w Muzeum van Gogha w Amsterdamie, następne w Nowej Pinakotece w Monachium i ostatnie w National Gallery w Londynie... Temat słoneczników, malarz podejmował jedenaście razy... Te najsłynniejsze powstały w Arles... Przypominają gorące słońce Prowansji... Śniłam i marzyłam aby zobaczyć Arles, miasto Vincenta van Gogha...
W lutym 1888 roku Vincent opuścił Paryż... Przybył do Arles w Prowansji... Miał dosyć francuskiej stolicy... Wykańczała go psychicznie i fizycznie... Marzył i tęsknił za spokojnym życiem na wsi... W Prowansji miał nadzieję znaleźć spokój a przede wszystkim odpowiednie, rozedrgane światło... Czas spędzony w Arles jest intensywny... Zwiedza miasteczko i okolice... Ono wtedy było małe i senne... Zachwyca się wyjątkowymi, niezrównanymi pejzażami Prowansji... Wszystko co widzi jest inspiracją jego prac... W ciągu 15 miesięcy namalował 300 obrazów i rysunków... Poniżej kilka obrazów, które stworzył w Arles...
Spełnił się mój sen i marzenie... Zaskoczyło mnie miasto zalane słońcem... Nie ukrywałam swego zdziwienia gdy zobaczyłam na termometrze + 42 st.C... Sądziłam, że od wód Rodanu będzie trochę chłodniej... Jednak lubię takie temperatury... Często takimi uliczkami spacerował Van Gogh, kiedy tutaj mieszkał...
I kiedy weszłam w progi miasta, zauważyłam, że ulice mają starożytny i średniowieczny charakter...
Są wąskie, kręte i przebiegają pośród starożytnych budowli... Historia miasta sięga 7 wieku p.n.e, kiedy to Foceanie (Focea w Grecji) założyli Theline... Miasto rozbudowywało się w czasach Imperium Rzymskiego... Za panowania cesarza Konstantyna, przeżywało złoty okres... Nazywano je Małym Rzymem Galii...
Szukamy cienia... Znajdujemy go jedynie w wąskich uliczkach... Przebiegają między wysokimi, szarymi kamienicami... Spopielałe ściany nadgryzione przez ząb czasu, "ozdobione" są najczęściej niebieskimi żaluzjami... Dachy o łagodnym spadku nawiązują do architektury rzymskiej... Są pokryte dachówką gąsiorkową, typową dla południa... Może dlatego mam do nich taką słabość... Robię fragmentaryczne zdjęcia... Dlaczego? bo serce Starego Miasta, do którego wiodą liczne bramy, oblegane jest przez tłumy turystów... Każdy z nich pragnie zobaczyć rzymskie zabytki i miejsca gdzie ongiś widywano van Gogha przy sztalugach...
Spacerując uliczkami Arles, gdziekolwiek spojrzę, wszędzie widzę relikty przeszłości... Miasto pamięta odległe czasy rzymskiego panowania... Jest tutaj amfiteatr, teatr, forum... Oglądam romańskie kościoły... Miasto dzisiaj pamięta o biednym artyście, przecież też z niego żyje... A kiedyś? mieszkańcy chcieli go stąd usunąć... Stworzono Fundację Van Gogha, gdzie eksponowane są obrazy znanych współczesnych artystów... Mimo tłumów, zachwycam się urokami tego miejsca... Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś tutaj pojawię... O rzymskich zabytkach napiszę w innym poście.
Wszystkie obrazy Vincenta van Gogha pochodzą z Internetu.