W listopadzie - wszystko zamiera
giną kwiaty i zieleń
wiatr je z zapachów gołoci
uwiędłość - pożera
wciąż zimny i zapłakany
najsmutniejszy z miesięcy
w nostalgii zakochany
czasu ma już niewiele
na swoje panowanie
do snu już sobie posłanie ścieli
na długie zimowe miesiące
po nim grudzień obejmie władanie
nieprędko nam zaświeci -
wiosenne słońce.
Jak ten czas szybko leci... Aż trudno uwierzyć, że już mamy końcówkę listopada... Wielkimi krokami zbliżamy się do końca roku 2023... W tym roku bardzo wcześnie bo już w połowie października pojawiły się niespodziewane przymrozki... Niestety to oznaczało koniec cynii, róż, aksamitek, astrów jesiennych... Zaczęliśmy porządkowanie i przygotowanie ogrodu na zimę bo wyglądał niezbyt atrakcyjnie... Uporządkowałam całą masę zieloną i tym samym w listopadzie nie miałam już kwiatów na świeże bukiety...
Na początku listopada pojechałam na Jurę Krakowsko-Częstochowską bo jesienią ten jeden z najpiękniejszych turystycznych regionów jest pełen uroku... Byłam niezwykle zaskoczona tutejszymi łąkami... Kwitła biała świerzbnica polna, pospolity w Polsce chwast... Miała ładny pokrój, a uroku dodawały jej zwłaszcza delikatne białe kwiaty, które stanowią prawdziwą ozdobę łąk i nieużytków...
Wrotycz, roślina od lat znana i stosowana w medycynie ludowej... Zawiera bardzo dużo substancji przeciwzapalnych, silnie odkażających, przeciwalergicznych, przeciwbólowych, uspokajających...
Przy kilku domostwach kwitły astry wrzosolistne i tworzyły gęsty dywan...Wyróżniały się atrakcyjnym pokrojem oraz późnym, widowiskowym, bardzo obfitym kwitnieniem... Są prześliczne, z mnóstwem uroczych, maleńkich białych kwiatów...
Któregoś dnia poszłam do Małego Lasku, znajdującego się tuż przy domu... Tam zachwycił mnie swoim wyglądem krzew trzmieliny pospolitej... Nie mogłam się oprzeć i zerwałam kilka gałązek... Nawet w gęstwinie szkarłatnych liści podziwiałam przepiękne, bardzo oryginalne, dekoracyjne, kolorowe owoce... Moim zdaniem, trzmielina pospolita najlepiej wygląda jesienią...
Lubię świeże kwiaty w wazonie bo ożywiają wnętrze naszego domu, cieszą oko swoim wyglądem... Cięte goździki i róże to dość częsty widok na moim blogu... Dlaczego? bo są dostępne przez cały rok i przeróżnej kolorystyce...
Jak już wiecie, lubię te kwiaty za ich piękno, niepowtarzalność, ale także niezwykle przyjemny, delikatny aromat... Niestety, ostatnio często się zdarza, że cieszą nasze oczy zaledwie przez trzy cztery dni, po czym tracą swój urok... Przypuszczam, że muszą pokonać wiele kilometrów aby dotrzeć do naszego kraju... Podobno róże na ogół wyruszają w podróż z Afryki, a ich historia zaczyna się w Etiopii czy Kenii... Z kolei goździki trafiają z Ameryki Południowej np. Kolumbii... Dlaczego kwiaty pozyskiwane są z tak odległych krajów? W tamtejszym klimacie warunki do uprawy kwiatów są bardziej sprzyjające niż w Europie.. Nie ma potrzeby zakładania ogrzewanych szklarni, co pozwala obniżyć koszty produkcji...
A skoro mamy listopad, to nie mogło zabraknąć w moim domu żółtych chryzantem... Bardzo lubię te kwiaty i dosyć często je kupuję... Do bukietu dołączyłam gałązki berberysu... Do końca XVII wieku chryzantema uprawiana była jedynie w Chinach... Chińczycy przez wieki przypisywali jej nadludzką moc zapewniającą długowieczność i nieśmiertelność... Z obawy przed utratą źródła mocy wprowadzili absolutny zakaz wywożenia rośliny poza granice kraju...
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam...