piątek, 31 stycznia 2014

Uroki Cambridge...




                    



Muszę przyznać, że od pewnego czasu pragnęłam na własne oczy zobaczyć Cambridge, słynne miasteczko uniwersyteckie... Uważam, że warto mieć marzenia bo one nadają sens życiu... I oto  moje kolejne marzenie spełniło się... Długo można opowiadać o tym mieście, jego architekturze,  bardzo bogatej historii i tradycji.

Cambridge może zachwycić każdego, kto lubi architekturę wiktoriańska, edwardiańską... Ma niesamowity urok jako kosmopolityczne, tętniące życiem miasto... Większość miasta zbudowana jest na wschodnim brzegu rzeki Cam i to niej wzięło swą nazwę... Przedmieścia rozciągają się po drugiej stronie rzeki... I jak już wspominałam jego historia  jest długa i bogata... Pierwsze wzmianki historyczne mówią o roku 875 i wtedy już było ważnym centrum historycznym...




Pragnę przytoczyć kilka historycznych  informacji... Istnieją dowody, że pierwsze miasto a właściwie fort na północ od rzeki Cam zbudowali Rzymianie... W V w n.e. jednak został opuszczony... Z biegiem czasu przestał istnieć...W późniejszych wiekach powstaje tutaj drewniana osada. Zostaje zniszczona w czasie podboju Anglii przez Wilhelma Zdobywcę...Ten, w 1068 roku poleca budowę drewnianego zamku... Po pewnym czasie zamek  przebudowano  w kamieniu...






Cambridge zawdzięcza swój rozkwit odrzuconym uczonym z Uniwersytetu w Oksfordzie... Domy klasztorne i miejsca nauki powstają nad brzegami rzeki Cam około 1209 roku... W 1284 roku zostaje założony Peterhouse, najstarszy i najmniejszy z college'ów... Obecnie w skład Uniwersytetu Cambridge wchodzi 31 college'ów, które przedstawiają mieszankę tradycji i nowoczesności...




Miasto otacza  pierścień z liściastych drzew i zielonych, kwitnących łąk... Aż trudno uwierzyć, że na tych otwartych przestrzeniach, prawie w mieście wypasa się bydło... Jest rano... Cambridge jeszcze śpi... Ulice lśnią czystością... W powietrzu unosi się zapach świeżości, kwitnących łąk, ogrodów pełnych kwiatów, finezyjny zapach lasu... Spaceruję po wąskich, brukowanych i pustych o tej porze uliczkach...  Mam wrażenie, że tu czas się zatrzymał w miejscu... Z każdą godziną pojawia się coraz więcej turystów... Nie jestem zaskoczona...  Miasteczko jest niesamowite... Tutaj na każdym kroku przeszłość miesza się z teraźniejszością...



Jestem pod  urokiem uniwersyteckiego miasteczka, które od 800 lat przyciąga studentów... Jest bardzo malownicze i spokojne... Typowo angielskie... Co krok spotykam perełki architektury... Jedną z nich jest Kaplica Królewska... Jednak jej piękno pragnę przedstawić w innym poście...



Zachwycają średniowieczne budynki... Ta wielka architektura współgra z historią i dorobkiem  niezliczonych wielkich uczonych... Zachwycam się pięknymi parkami i ogrodami nadrzecznymi... Podziwiam stare drzewa, miejscami ich gałęzie zanurzają się w wodzie, tworząc zagajniki " mangrowe"...




Spacerując po mieście, nie spieszę się...  Nie może mi umknąć żadna ze starych fasad gotyckich  budynków, które ciągną się wzdłuż rzeki Cam... Po wielu godzinach, żegnam się z uniwersyteckim miastem, żałuję, że nie mogę dłużej zostać...




czwartek, 30 stycznia 2014

Miałam cudowny sen...






                 




Dzisiejszej nocy miałam cudowny sen...  Aż trudno mi uwierzyć, że był tak realny... Śniłam, że była pełnia lata... W powietrzu unosił się upajający zapach kwiatów... No tak, zakwitły moje ukochane lilie i to one rozsiewają swoją cudowną woń...  Był wczesny sobotni poranek...  Promienie słońca, nieproszone wdzierały się do sypialni... Jakbym słyszała, że mówią do mnie: wstawaj jest późno,  dzisiaj  masz bardzo dużo pracy... Ociągając się, wstałam i podeszłam do jednego okna, potem do drugiego...  Spojrzałam na ogród... Na piżamę narzuciłam cienki polar, zabrałam smycz i z Bellusią wyszłyśmy na dwór...










Przez boczną bramkę wyszłyśmy na spacer do Małego Lasku... Bellusia uwielbia tutaj biegać... Jednak musi być na smyczy... Gdy wyczuje coś ciekawego, pędzi bez opamiętania... Nikt jej nie dogoni... Mały Lasek nie jest ogrodzony... Wróciłam do ogrodu... Zauważyłam, że zakwitły lilie, dalie, róże, malwy i wiele innych kwiatów... 











W warzywniku czekało wiele owoców,  roślin i warzyw, które w sobotni dzień miałam przetworzyć... Z wędzarni zabrałam doniczki z drobnymi surfiniami. Dziś przyszła pora na wędzenie kiełbas i szyneczek...

Zbierałam ogórki do zaprawy... Fasolkę na obiad i do zamrożenia...  Zioła przeznaczone do suszenia i na octy winne...  Butelkowałam octy malinowe...  Zbierałam pomidory i czereśnie...  Na ten dzień zaplanowałam sporo prac, dlatego musiałam narzucić dosyć duże tempo, ale lubię tak...  Potem szybki i lekki obiad... A potem?  cudowny luz...







Przebudziłam się... Przez dłuższy czas nie otwierałam oczu... Za oknem było jeszcze szarawo... W domu unosił się cudowny zapach... Musiałam wstać z łóżka... Podeszłam do okna... A tam? a tam prawdziwa zima...

Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze...
 Pozdrawiam wszystkich bardzo, bardzo serdecznie...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...